piątek, 14 czerwca 2013

Rozdział 60.

Zaczęłam się denerwować, ale niezbyt wiedziałam czym... Czy ciocia ma coś przede mną do ukrycia ?
#rozmowa#
- Hej ciociu.- powiedziałam ściszonym głosem bojąc się tego, co zaraz usłyszę.
- Hej kochanie. Wiem, że cię zawiodłam ale bardzo cię przepraszam. Nawet nie wiesz jak bardzo żałuję podjętych przeze mnie decyzji. Po prostu życie mi się lekko spieprzyło ale daję radę. Proszę cię tylko żebyś się o mnie nie martwiła, jak przyjadę wszystko ci opowiem. Wybaczysz mi ?- westchnęłam głośno i potarłam ręką czoło.
- Tak ciociu, nic się nie stało. Ale i tak się o ciebie martwię. Kiedy przyjedziesz do nas masz mi wszystko wytłumaczyć.
- Dobrze. A teraz powiedz co u ciebie ? Jak zdrowie ? Jak chłopacy ?
- Myślę, że jest ok. Pamięć mi wróciła ale było strasznie ciężko. Chłopacy byli bardzo cierpliwi i wysłuchiwali mnie, kiedy mówiłam najgorsze rzeczy. Ale przeprosiłam a oni zrozumieli.Teraz jestem z Louis'em u jego rodziny. On mnie naprawdę kocha, ciociu.
- Naprawdę cieszę się z waszej miłości, oby trwała wieczność.- uśmiechnęłam się do siebie. To miłe, że ciocia akceptuje, że jestem z Louis'em.- Lexi a jak Harry ? Nie odbiera ode mnie telefonów.
- Nie wiem, nie ma go z nami. Pokłóciłam się z nim bardzo i nie chcę teraz o tym rozmawiać.
- Dobrze, będę próbowała się do niego dodzwonić. No nic, zadzwoń do mnie jak wrócisz do domu. Kocham cie mocno. Pa.
- Ja też cię kocham, pa.
#koniec rozmowy#
Schowałam telefon do torebki, by już mi więcej nie przerwał i wróciłam do stołu gdzie wszyscy rozmawiali. Usiadłam koło Louis'a i wyszeptałam mu, że dzwoniła ciocia. Zrobił duże oczy ale pokazałam mu palcem żeby na razie nikomu nie mówił.
Tematy do rozmów na m się nie kończyły i chłopcy robili się coraz bardziej nieogarnięci. Zaczęłam si praktycznie ze wszystkiego śmiać. Nagle podeszła do mnie najstarsza z sióstr.
- Lottie prawda ?- zapytałam niepewnie bo nadal nie ogarniałam, która to która.
- Tak, chciałam z tobą porozmawiać, mogę ?- popatrzyła na mnie tymi pięknymi oczkami i na dodatek si uśmiechnęła. Jest naprawdę ładna.
- Mam się bać ?- zapytałam śmiejąc się a Lottie mi zawtórowała.
- Nie.- poklepała mnie po ramieniu i prowadziła mnie w stronę drzwi wyjściowych. Zaczęłam podziwiać ich piękny ogród. Słońce zaczęło zachodzić i niebo przybrało piękne kolory, uwielbiam to. Usiadłyśmy na bujanej ławce i przez chwilę zapadła cisza.
- Przeczuwam, że to jest kolejne przesłuchanie.
- Ja po prostu.. O matko to jest głupie.
- Ej kochanie, jeśli to jest dla ciebie ważne to nie może być głupie. Porozmawiaj o tym ze mną.
- No dobra. Bo ja nie chcę żeby było tak jak przedtem. Tak jak z Eleanor. Może i na początku był z nią szczęśliwy ale widziałam, jak się zmienił. Niekiedy to nawet do nas nie dzwonił. Ale jak poznał ciebie i jego uczucia stały się oczywiste zaczął dzwonić. Przepraszał za swoje wcześniejsze zachowanie i w ogóle. Ja po prostu chcę żeby był szczęśliwy, w końcu każda siostra chciałaby tego dla swojego brata, co nie ? Wiem, że jest w tobie po uszy zakochany i planuje co nieco ale nie chcę żebyś go w jakiś sposób zraniła. Tak samo nie chcę by on zranił ciebie, rozumiesz ?
- Oczywiście, że rozumiem. Wiesz, jeśli dwoje ludzi się kocha to będą robić wszystko by było już tak zawsze. Kocham Louis'a nad życie i nie zamierzam przestać. Jest dla mnie wszystkim i zrobię wszystko by go uszczęśliwić. Ale i w każdym związku zdarzają się kłótnie, tego nie można uniknąć. Ale godzimy się za każdym razem. I myślę, że Lou jest tym jedynym, na którego czekałam 18 lat.
- Naprawdę cię lubię, wiesz ?- uśmiechnęła się do mnie a ja to odwzajemniłam.- Po tym jak Eleanor skrzywdziła Louis'a obiecałam, że już żadnej jego dziewczyny nie polubię a tu proszę. Lexi naprawdę do siebie pasujecie.
- Ja też cię lubię i twoje siostry też choć nadal mam trudność z zapamiętaniem która to która. Czuję się zaszczycona Lottie. Chodźmy do środka, robi się chłodno.- wstałyśmy z ławki i ruszyłyśmy do domu. Kiedy tam weszłyśmy dało się  usłyszeć kłótnie. Po wejściu do salonu Niall kłócił się z Zayn'em. Nie mogli dojść do porozumienia, który śpi na materacu a który na łóżku. O dziwo ze stołu sprzątnięto wszystkie naczynia, a chciałam pomóc. No nic, ale ta scena z chłopakami rozśmieszyła mnie na maksa. Mina Niall'a by walnięciu focha, bezcenna.
- Mamo my z Lexi pójdziemy już spać. Dobranoc wszystkim.- nie zdążyłam odpowiedzieć tylko pomachałam bo Louis szarpnął mną i szybko szedł w stronę swojego pokoju. Widziałam ten bezczelny uśmiech na jego twarzy i już zaczynałam się bać. Kiedy weszliśmy do jego pokoju spojrzał na mnie spod byka.
- Nawet nie wiesz jak bardzo cię teraz pragnę.- to zdanie, które właśnie wypłynęło z jego ust wpędziło mnie w wielkie zakłopotanie.
- Lou ale...
- Nie wiem co się ze mną teraz dzieje, ale chciałbym się z tobą kochać, tutaj.- zaczął podchodzić coraz bliżej mnie a moje nogi robiły się jak z waty.
- Przecież jesteśmy u twojej mamy w domu. A co jeśli dziewczynki usłyszą ? Spalę się ze wstydu.
- Nie usłyszą, spróbujemy być cicho..- już miałam coś powiedzieć kiedy jego usta znalazły się moich. Mogłam wyczuć jak bardzo spragniony był mojego dotyku. Dotknęłam plecami drzwi a Louis przybliżył się do mnie maksymalnie. Moje ręce zaczęły jeździć po jego umięśnionym brzuchu, a przed chwilą byłam przeciwna seksu w jego rodzinnym domu gdzie są wszyscy. Tak właśnie działa na mnie Louis Tomlinson. Jego ręka powędrowała na moje udo kierując się w górę co przyprawiało mnie o dreszcze. Podobało mi się to. Zaczęłam odpinać guziki od jego koszuli co wywołało u niego uśmiech, który poczułam w czasie pocałunku. Jego usta nagle znalazły się na mojej szyi zostawiając mokre całusy. W pewnej chwili wciągnął moją skórę w bardzo wrażliwym miejscu na co odpowiedziałam dość głośnym jękiem. W duchu ochrzaniłam się za to, bo przecież każdy mógł to słyszeć. Odsunęliśmy się od drzwi nadal namiętnie się całując. Poczułam  jak jego ręce wędrują na moje pośladki i lekko je ściska na co jęknęłam mu prosto w usta. Z chwili na chwilę czułam jak na niego działam. Wybrzuszenie w kroczu było już widoczne. Uśmiechnęłam się chytrze i zaczęłam muskać okolice jego kolegi.
- Znów się ze mną droczysz.- wyszeptał mi seksownym głosem do ucha. Ja tylko przygryzłam wargę a Lou odpiął mi sukienkę, która automatycznie poleciała w dół.- Jesteś taka piękna.- nie zdążyłam nic odpowiedzieć bo usłyszałam otwierające się drzwi.
- Lou, kochanie tu macie świeżą pościel.- jego mama weszła do pokoju i momentalnie się zaczerwieniła....





Wena poszła się jebać. Przepraszam za zwłokę ale nie mogłam nic innego napisać.
Tak wiem krótki ale kurde miałam z nim taki problem że masakra... Wybaczycie mi ?
Kocham was <3

niedziela, 2 czerwca 2013

Rozdział 59.

Kobieta spojrzała na nas i uśmiechnęła się szeroko. Serce waliło mi jak szalone a ręce zaczęły mi się pocić. Poczułam jak Lou obejmuje mnie ramieniem i lekko przytula do siebie.
- Kochani wejdźcie do środka, przecież nie będziemy się witali w progu.- oznajmiła kobieta. Weszliśmy do środka i stanęliśmy w wielkim korytarzu, gdzie wszyscy się pomieściliśmy. Chłopak złapał mnie za rękę i lekko wystąpił "z szeregu".
- Mamo to jest właśnie Lexi, moja dziewczyna. Lexi to jest moja mama Johannah.
- Miło mi ciebie poznać kochanie, Louis dużo mi o tobie mówił.- uśmiechnęła się do mnie i przytuliła.
- Mnie panią też miło poznać.- uśmiechnęłam się najserdeczniej jak umiałam.
- Och proszę, mów mi Jay.- pokiwałam głową i dałam wszystkim czas by się przywitali. Ogarnęło mnie dziwne uczucie. Miło jest widzieć jak matka cieszy się na przyjazd swojego dziecka, którego nie widziała tyle czasu. Nie żebym narzekała na ciocię Mary ale chciałabym aby moja mama tak mnie witała, choć wiem, że to niemożliwe. Tak bardzo mi jej brakuje mimo, że minęło już sporo czasu od jej śmierci. Tak samo jest z tatą. Gdybym dostała jedno życzenie, tylko jedno, chciałabym aby wrócili do mnie. Z rozmyślań wyrwał mnie głos Jay.
- A gdzie macie Harry'ego ?- nastała cisza. Każdy z nas popatrzył po sobie, a ja z nerwów przygryzłam wargę.
- Mamo, on nie mógł dziś z nami przyjechać.- pokiwała głową i chyba zrozumiała przekaz tych słów.- Zawołam dziewczynki na pewno się ucieszą. Nie mówiłam im, że przyjeżdżacie.
- To ja z Lexi pójdziemy do nich.- oznajmił Lou, złapał mnie za rękę i ruszyliśmy schodami do góry. Przez cały czas nic nie mówiłam tylko rozglądałam się po pięknym domu. Kiedy schody się skończyły chłopak zatrzymał się a ja uderzyłam w jego plecy.
- Nie było tak źle, co nie ?- zapytał z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Myślałam, że zemdleje przed tymi drzwiami. Ale było w porządku, twoja mama jest naprawdę super.- posłałam mu uśmiech i nagle nasze usta złączyły się. Jego zapach był cudowny, on cały był cudowny. Ale musiałam przerwać ten pocałunek.
- Lou jesteśmy w domu twojej mamy, co jeśli nas zobaczy ?
- Mówi się trudno, nie wytrzymam tak długo bez twojej bliskości.- zaczął trącać moją szyję nosem i wciągnęłam głośno powietrze.
- Proszę cię nie teraz. Czuje się niezręcznie.- lekko odsunęłam się od niego. Udał obrażonego ale nie na długo. Pociągnął mnie w stronę pokoju, z którego dochodził śmiech. Delikatnie zapukał do drzwi i nie czekając na odpowiedź wszedł do środka.
- Cześć dziewczyny !- krzyknął Louis i cztery urocze nastolatki rzuciły się na niego. Patrzyłam na to wszystko i uśmiechałam się sama do siebie. Było widać, że bardzo mocno za nim tęskniły. I z tego co zauważyłam są strasznie podobne do siebie.
- Louis kto to jest ta pani ?- zapytała jedna dziewczynka, do której dołączyła druga taka sama. Zamrugałam kilka razy a Louis zaczął się ze mnie śmiać. Następnie ukazała mi się kolejna blondynka a obok niej stanęła brunetka. Teraz nie ogarniam w ogóle.
- To, to jest moja dziewczyna Lexi.- uśmiechnął się do mnie i puścił oczko co dodało mi odwagi.
Najpierw podeszła do mnie blondynka mniej więcej mojego wzrostu..
- Cześć jestem Charlotte ale mów mi Lottie. To jest Felecite, ale woli jak się do niej mówi Fizzy.- wskazała ręką na brunetkę, która pomachała do mnie a ja zrobiłam to samo.- To są bliźniaczki Daisy i Phoebe.- oby dwie do mnie podbiegły i przytuliły się do mnie. To było takie słodkie. Pogłaskałam je po głowie gdy nagle ktoś objął mnie z tyłu i położył głowę na moim ramieniu. Chyba nie muszę mówić kto.
- Okej koniec tego dobrego bo ją zamęczycie. Idziemy na dół bo mama przygotowała kolację.
- To ona o wszystkim wiedziała ?- zapytała prawdopodobnie Lottie. Dlaczego one muszą być tak bardzo podobne do siebie ?! Lou pokiwał głową a one oburzone pobiegły na dół. Zaczęłam się śmiać i chłopak razem ze mną. Już chciał mnie pocałować ale w porę się odsunęłam i wytknęłam na niego język. Ten pokręcił głową i po chwili byliśmy już w salonie ze wszystkimi. Fizzy gadała z Niall'em, Lottie z Zayn'em a Phoebe i Daisy bawiły się z Liam'em. Fajnie jest widzieć ich znów szczęśliwych. Widząc, że Louis przyłączył się do rozmowy z chłopakami postanowiłam odszukać Jay. Zastałam ją w kuchni szykującą jedzenie dla nas wszystkich.
- Może w czymś pomóc ?- zapytałam niepewnie.
- Nie trzeba kochanie, już wszystko gotowe.- pokiwałam głową i chciałam odejść gdy kobieta mnie zatrzymała.- Lexi chciałabym z tobą porozmawiać.
- Dobrze.- usiadłam na jednym z krzeseł, naprzeciw mamy Louis'a.
- Czy Louis jest dla ciebie dobry ?- zapytała z nutką niepokoju w głosie.
- Jest najlepszym chłopakiem na świecie. Jest kochany i troszczy się o mnie. Wiadomo nieraz są gorsze dni ale dogadujemy się i kochamy, to jest najważniejsze.
- A czy planujecie razem przyszłość ? To znaczy czy myślicie nad waszym związkiem poważnie ?- uśmiechnęłam się do niej i spuściłam wzrok.
- Mam nadzieję, będziemy razem bardzo długo. Myślę, że Louis to ten jedyny i chciałabym być z nim już zawsze. A czy on tego chce ? Nie wiem ale przez cały czas, nawet w najdrobniejszych gestach pokazuje mi jak mnie kocha i to się dla mnie liczy.
- Jestem pewna, że będziecie ze sobą zawsze. Lou jeszcze nigdy nie przedstawił nam żadnej swojej dziewczyny. Jesteś dla niego wyjątkowa. Trzymam za was kciuki.- pocałowała mnie w policzek a ja wstałam i przytuliłam. Nie spodziewała się tego lecz po chwili odwzajemniła go. Po tym incydencie zaczęłyśmy nosić jedzenie na stół. Miło się gadało z mamą Louis'a i chyba mnie polubiła. Kiedy usiedliśmy pierwszy do jedzenia rzucił się Niall.
- No co jestem głodny.- odezwał się blondyn z pełną buzią. Wszyscy zaczęli się śmiać i rozmawiać ze sobą. Siedziałam koło Louis'a, który ewidentnie nie chciał dać mi spokoju. Zaczął lekko muskać moje udo co mnie bardzo rozpraszało. Żeby tego nie robił splotłam nasze dłonie razem.
- Już się nie mogę doczekać kiedy spotkam twoich rodziców Lexi. Mają naprawdę wspaniałą córkę.- nagle zapadła cisza. Louis potarł ręką kark a ja głośno przełknęłam ślinę. Nawet Horan przestał rzuć jedzenie. Spuściłam głowę i nie wiedziałam co zrobić. Jay zauważyła naszą zmianę i odezwała się- Czy powiedziałam coś nie tak ?
- No bo...- zacięłam się bo nie wiedziałam jak dobrać słowa.- Moi rodzice nie żyją. Od ich śmierci zajmowała się mną mama Harry'ego.- widziałam jej zakłopotanie. Nawet siostry Louis'a się nie odzywały.
- Kochanie tak bardzo cię przepraszam... Nie wiedziałam o tym.
- Nic się nie stało Jay.- posłałam jej uśmiech na co się lekko rozluźniła. Znów zaczęliśmy rozmawiać i śmiać się. Ten dzień jest jednym z najlepszych. Cieszę się, że mogłam poznać rodzinę Louis'a.
Nagle mój telefon zaczął dzwonić. Przeprosiłam wszystkich i poszłam na korytarz żeby odebrać.
Kiedy zobaczyłam kto do mnie dzwoni, znieruchomiałam.
Po tak długim czasie postanowiła zadzwonić... Ciekawe czego chce ciocia Mary ?!





Tak bardzo was przepraszam, że nie dodałam rozdziału wcześniej.
I jeszcze przepraszam za tak beznadziejny rozdział. Zupełnie nie wiedziałam co tu napisać... Mam nadzieję, że mi wybaczycie :)
I nawet nie zdajecie sobie sprawy jak za wami tęskniła misiaczki :3
Do następnego <3

+ przepraszam za błędy.