wtorek, 18 września 2012

Rozdział 1

Dziś jest ten wyczekiwany dzień. Pierwszy lipca. Moje urodziny a zarazem rozpoczęcie lata. Jestem tak szczęśliwa, że jeszcze ani razu nie powiedziałam przekleństwa i dla wszystkich byłam miła. Po strasznie nudnym i długim zakończeniu roku szkolnego. Wybrałam się z moimi "kolegami" z klasy na pizze. Było nawet całkiem miło dopóki podobno moja najlepsza przyjaciółka nie rozpoczęła ze mną wywiadu.
- Dlaczego nie zaprosiłaś Maxa na twoje osiemnaste urodziny ?- zapytała jak nigdy nic.
- Przecież dobrze wiesz i proszę cię chociaż dziś nie zadawaj tak głupich pytań. Podobno jesteś mądrą dziewczynką więc mam nadzieję, że zrozumiesz.
- Może i jestem mądra ale ja nadal nie rozumiem dlaczego zerwałaś z takim przystojniaczkiem.
- Chyba przyniosę ci chusteczkę bo widzę, że na samą myśl o nim cieknie ci ślinka.- Oli wywróciła oczy po czym kontynuowałam.- Po pierwsze zdradził mnie z moją najlepszą przyjaciółką. Po drugie przez niego nie potrafię ufać ludziom i na koniec miał czelność do mnie przyjść i powiedzieć, że mnie nadal kocha. Gdyby tak było nie zrobiłby mi tego. Więc teraz wiesz. Miłej zabawy życzę.- Po tej krótkiej rozmowie straciłam humor ale nie zrezygnowałam z zabawy. Po zjedzeniu pizzy postanowiliśmy pójść do parku. Ze względu na to, że byłam już pełnoletnia mogłam pić alkohol i robić inne rzeczy. Ale na to dziś nie miałam ochoty. Czekałam tylko na jedno. Na ten jeden telefon. Od mojego "braciszka" Harry'ego, ale on nie dzwonił. Bałam się, że mógł zapomnieć ale od razu wyrzuciłam tę myśl z mojej głowy. Z rozmyślań wyrwał mnie głośny śmiech kolegów. Żeby nie wyjść na głupią próbowałam się śmiać, trochę mi nie wychodziło ale to zawsze coś. Po długiej rozmowie postanowiliśmy pograć w butelkę. Tylko był jeden problem. My jej nie mieliśmy. Jako jedna z odważniejszych podeszłam do pierwszego lepszego kosza i poszperałam w nim. Jest to ohydne ale czego nie robi się dla dobrej zabawy. Nagle poczułam coś twardego, wyciągnęłam tą rzecz i nagle wszyscy zaczęli się cieszyć. Była to butelka. Usiedliśmy na trawie w dość dużym kole i zaczęliśmy zabawę. Przyznam szczerze było dość fajnie. Po jakiś dwóch godzinach wszyscy zaczęli się rozchodzić do swoich domów. Podziękowałam im za dobrą zabawę i ruszyłam w stronę domu.

40 minut później.
W domu wyjątkowo nie paliło się żadne światło. Było to dosyć dziwne. Zazwyczaj ciocia Marry siedziała przy lampce w kuchni i piła herbatę. Otworzyłam drzwi. Weszłam do korytarza i usłyszałam ciężkie oddychanie Lucasa, nowego chłopaka cioci Marry. Nie przepadałam za nim no ale musiałam go tolerować. Położyłam klucze na szafce i nagle przed moimi oczami wyskoczyli oni. Z tortem i zaczęli śpiewać mi sto lat. Strasznie się wzruszyłam choć to do mnie nie podobne. Po skończeniu piosenki podszedł do mnie Lucas.
- Wszystkiego najlepszego Alex. Przepraszam ale muszę iść do pracy. Prezent otrzymasz później.
- Dzięki i nic nie szkodzi.- pocałowałam go w policzek i natychmiast wyszedł z mieszkania. Następnie podeszła do mnie Marry i oznajmiła
- Wszystkiego najlepszego kochanie.- na te słowa przypomniał mi się głos matki. Zaczęłam jeszcze bardziej płakać.- Prezent dostaniesz dopiero później i nie płacz już bo zaraz ja zacznę.- Powiedziała i nagle zaczęłyśmy się śmiać. Poszłam z nią do kuchni i długo rozmawiałyśmy. Ukroiłam po kawałku tortu i zrobiłam do tego kawę. Było bardzo miło. Jakoś zrobiło mi się ciepło na sercu i w końcu zapytałam
- Ciociu mogłabyś opowiedzieć mi trochę o mamie ? Mimo, że ją troszkę pamiętam nie znam jej tak dobrze jak ty...
- Jesteś tego pewna ?- pokiwałam głową na znak, że jestem gotowa.- No dobrze więc zacznijmy od początku. Twoja mama była bardzo miłą osobą, z którą można by było porozmawiać na każdy temat. Od razu po przeprowadzce polubiłyśmy się i to bardzo. Nie umiała się na nikogo gniewać była po prostu aniołem. Nie dziwię się, że twój tata zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia. Była także idealna. Nieraz mi jej brakuje ale wystarczy trochę wspomnień i można odtworzyć te wspaniałe lata.- nagle ktoś zadzwonił do drzwi.- O chyba twój prezent nadjechał.- uśmiechnęła się ciocia po czym wyszła z kuchni i skierowała się w stronę korytarza. Usłyszałam otwieranie drzwi i cichą rozmowę. Na początku myślałam, że to jakiś kurier. Ale nagle usłyszałam jej głos: - Alex pozwól tutaj na chwilę.- lekko zmęczona poszłam do korytarza gdzie zauważyłam go. To był Harry. Mój prezent. Myślałam, że serce mi wyskoczy. Tak się cieszyłam, że przyjechał po dwóch latach aż zaniemówiłam. Uśmiechnął się do mnie i powiedział:
- No to wszystkiego najlepszego Al.- uwielbiałam jak tak do mnie mówił. Podbiegłam do niego, przytuliłam się po czym dodałam:
- Harry.- w oczach miałam łzy.


________________
No to pierwszy rozdział jest.
Chyba nie taki zły jak mi się wydawało.
Myślę, że wam się spodoba i będziecie komentować moje dzieło jak wgl tak można to nazwać.
A więc niedługo następny rozdział :D

2 komentarze:

  1. To można bez żadnych skrupułów nazwać dziełem :D
    Rozdział świetny ;)
    Końcówka mnie lekko wzruszyła ^^
    Czekam na nn ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest świetny
    Aż się wzruszyłam.
    Harry przyjechał.
    Czkam nn. :)
    Mrs.Styles

    OdpowiedzUsuń