sobota, 22 września 2012

Rozdział 4


Obudziłam się bardzo wyspana, jak nigdy. Spojrzawszy na zegarek strasznie się zdziwiłam. Myślałam, że będzie po jedenastej a tu szósta nad ranem. To było do mnie nie podobne lecz zdałam sobie sprawę, że to z powodu nowego miejsca, wrażeń tak wcześnie wstałam. Poszłam do łazienki i spojrzałam w lustro. Byłam w samej bieliźnie. Jak kładłam się spać to byłam w spodenkach i bluzce widocznie było mi za ciepło więc się rozebrałam. Z racji wczesnej godziny postanowiłam zejść na dół i zrobić sobie śniadanie. I tak też zrobiłam. Założyłam w ucho jedną słuchawkę od MP4 by drugim uchem usłyszeć jakieś głosy i zeszłam na dół nie przebierając się jeszcze. Schodziłam tanecznym krokiem rozglądając się lecz nikogo nie zauważyłam. Wchodząc do kuchni udawałam, że gram na gitarze a następnie tańczyłam jak opętania. Z tej fazy wyrwało mnie odchrząknięcie samego Louis’a. Wystraszyłam się i schowałam za parawan wystawiając tylko głowę by móc na niego spojrzeć. Na jego buzi widać było uśmiech. Jakaś bluzka leżała na blacie więc pozwoliłam sobie ją założyć dopiero wtedy wyszłam do niego.
- No i z czego się tak cieszysz ?- wydukałam w końcu z siebie.
- Bardzo podobał mi się twój taniec i fajnie wyglądasz w mojej bluzce.-  nie patrzyłam mu w oczy tak jak innym może dlatego, że nie ufałam im w stu procentach. Spojrzałam na rzecz, którą miałam na sobie i rzeczywiście była jego, ten sam zapach.
- Jak tylko zjem śniadanie to ci ją oddam. Teraz nie będę chodziła bo chłopaków obudzę.
- Jestem tylko ja i Niall reszta pojechała na zakupy bo robimy dziś imprezę z okazji twojego przybycia.
- Tutaj nie ma nic do świętowania. Po prostu jestem nie warto tracić na mnie czas, uwierz mi. Nie znacie mnie jeszcze dobrze.
- A ty mi uwierz, że nie masz zupełnie racji. Strasznie się cieszę… cieszymy z chłopakami, że tu jesteś. – patrzyłam sobie na dłonie lekko się uśmiechając tak by tego nie zauważył.- Alex dlaczego nie patrzysz na mnie kiedy rozmawiamy ?
- Bo ja… nie potrafię. Boje się, że jeśli zaangażuje się tak mocno jak kiedyś znowu zostanę zraniona przez najbliższe mi osoby. Nie chcę tego, dlatego nie patrzę nikomu w oczy bo z nich można wyczytać wszystko ani nie okazuję zbytnio emocji. Niekiedy bywam zimna ale staram się. Uwierz, przeszłam w życiu tyle, że mam prawo być taka. I tak się dziwie, że jeszcze żadnego z was nie obraziłam ani nic z tych rzeczy. Jesteście najlepszymi przyjaciółmi Harry’ego więc postaram się wam zaufać ale to troszkę potrwa. Zapamiętaj sobie jeśli będę patrzyła ci prosto w oczy bez niczego, to znaczy, że nadszedł ten czas.
- Dobrze, ale skoro jesteśmy rodziną powinnaś nam ufać.  Rozumiem, że wiele w życiu przeszłaś więc będziemy cierpliwi.- rodzina… No tak niby ciocia Marry z Lucas’em i Harry’m nią byli. A teraz chłopcy ledwo co mnie znając nazywają mnie, siebie, nas rodziną… Aż gdzieś w środku zrobiło mi się ciepło. Powoli rozumiałam, że im mogę zaufać i nie skrzywdzą mnie. Po chwili ciszy odezwał się Louis:
- Robię sobie śniadanie chcesz też coś ?- ukradkiem spojrzałam na niego. Był cały czas uśmiechnięty i na moment zerknęłam w jego oczy. Były tak magnetyczne… Stop ! Odezwij się a nie patrzysz na niego odezwało się moje sumienie.
- Jeśli jesteś taki chętny to zrób naleśniki z nutellą.- na te słowa Louis oblizał sobie usta i pogładził się po brzuszku.
Poszedł do kuchni.  Przez wejście przyglądałam mu się z zaciekawieniem. Miał na sobie zwykłą koszulkę i szorty. Dopiero teraz zauważyłam, że dobrze dba o swoje ciało. Jego mięśnie były wnet idealne. Chyba zauważył, że na niego spoglądał i spojrzał mi w oczy. To był cios poniżej pasa. Natychmiast opuściłam głowę i mimowolnie się uśmiechnęłam. Muszę ogarnąć moje emocje, pomyślałam w duchu. Przez te lata co ich nie okazywałam chyba dopiero teraz rola się odwraca, coś za dużo ich na jeden raz.
Po odczekaniu jakiś dwudziestu minut w końcu dostałam swoje naleśniki. Louis zrobił ich tyle, że starczyłoby dla wszystkich. Uśmiechnęłam się delikatnie i spróbowałam jego dzieła:
- Nie wiedziałam, że potrafisz coś zrobić w kuchni.
- Alex ja byłem pewny, że nic nie umiem, aż do tej pory.
- Czyli muszę uważać by się nie zatruć.- zaczęliśmy się śmiać. Louis opowiedział mi o swoim udziale w X Factor. Bardzo wzruszyła mnie ta historia. Gdy usłyszałam o tym jak połączyli się w zespół byłam tym zaciekawiona i to bardzo. Nie wiedziałam o tym. Obcy sobie chłopcy z wielką pasją do muzyki, połączeni w zespół, którzy przeżyli najwspanialsze chwile razem są przyjaciółmi. Bez żadnego słowa można było to nazwać poświęceniem, zaufaniem i miłością. Miłością do siebie i muzyki. Wbiłam wzrok w jego ręce i zamyśliłam się. Dlaczego ja tak nie potrafię ? Chciałabym by mnie tak łatwo przychodziło poznawanie ludzi i zaprzyjaźnianie się z nimi. Tak naprawdę nigdy nie miałam swojej prawdziwej przyjaciółki, której mogłabym się zwierzyć, wypłakać czy bawić się z nią. Na mojej drodze stawały tylko fałszywe mordy, o których chciałam zapomnieć, jak najszybciej choć nie przychodziło to łatwo. Wiem, że chłopcy nie będą tacy i powoli przełamuję barierę, którą sama stworzyłam. Teraz jedyne co chciałam to ostatni raz usłyszeć głos rodziców… Żeby doradzili mi jak mam żyć… Ale wiedziałam, że to niemożliwe. Teraz poczułam dłoń okrywającą moją. Natychmiast ją odsunęłam.
- Ja przepraszam, nie chciałem tylko chyba się zamyśliłaś. Mogę wiedzieć o czym tak intensywnie myślałaś ?
- A ogólnie. O tym czego w życiu mi brakuje, ale to już nie powróci. Przepraszam cię ale pójdę już do swojego pokoju. Dziękuje za śniadanie było bardzo smaczne.- uśmiechnęłam się do niego i szybko spuściłam wzrok bo nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Najbardziej nienawidziłam w sobie tego. Nieśmiałości. No ale cóż jakoś trzeba z tym żyć. Wbiegłam po schodach i natychmiast znalazłam się w swoim pokoju.  Włączyłam radio i podgłośniłam je dosyć mocno. Zaczęłam się myć i ubierać. Po wykonaniu ty czynności zeszłam na dół. Nikogo już tam nie było. Ale za to panował tam bałagan i to ogromny. Postanowiłam sprzątnąć wszystko. Włączyłam sobie 4FUNTV i zaczęłam od salonu. Na podłodze porozwalane kawałki wczorajszej pizzy. Pod kanapą pudełka od niej. Zaczęłam się śmiać sama do siebie. Następnie przeszłam do kuchni. Tam był jeszcze większy bałagan niż w pokoju. Widać było, że Niall zrobił się głodny. Wszędzie porozrzucanie były kawałki jedzenia. Piec był tak brudny, że bałam się oby tylko się doczyścił a o meblach już nie wspomnę. No to zaczynamy pomyślałam sobie. Na początku poszukałam torby na śmieci i tam wrzucałam wszystkie reszki prawdopodobnie po śniadaniu. Następnie wzięłam miskę nalałam do niej wodę z płynem i zaczęłam szorować piec. Trochę mi to zajęło ale udało się. Wymieniwszy wodę umyłam meble, które nawet w najbardziej nieosiągalnym miejscu były brudne. Nie wiedziałam jak on to zrobił. No ale cóż ważne dla niego, że się najadł. No i na końcu naczynia. Sterta brudnych naczyń nie miała końca ale jakoś się z tym uporałam. Przyszedł czas na pozbieranie wszystkich zbędnych ciuchów znajdujących się wszędzie, uwierzcie mi. Pozbierałam wszystkie z jadalni tam nie było ich dużo. Następnie kuchnia no jakaś masakra. Przy otworzeniu lodówki zauważyłam w jeden z szuflad bokserki i koszulkę. To jest jakieś szaleństwo. Inne części garderoby znalazłam w szafkach i w PIEKARNIKU ! Na to znalezisko zaczęłam się śmiać w głos. Przyszła kolej na salon. Wcześniej może nie zauważyłam tych ubrań ale teraz widzę je doskonale, są wszędzie. Na telewizorze, na i pod kanapą, pomiędzy poduszkami a nawet na lampie. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Pozbierawszy je poszukałam pralni czy coś w tym stylu. I bingo znalazłam i wcale nie musiałam długo szukać. Nawet moje oczy zauważyły miotłę ale niestety nigdzie nie było odkurzacza. Muszę być zadowolona z tego co mam.
Po jakiś piętnastu minutach wszystko było wysprzątane, że lśniło. Gdy schowałam miotłę usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu. Usiadłam na kanapę i patrzyłam w wejście do domu. Był to Harry, Liam i Zayn. Po wejściu do salonu z wieloma torbami natychmiast je opuścili.
- Co tu tak czysto ?- zapytał z niedowierzaniem Liam.
- No troszkę się tego wszystkiego nazbierało więc postanowiłam wam w czymś pomóc a nie się  tylko obijać.- skwitowałam moją wypowiedź uśmiechem.
- To bardzo miło z twojej strony ale nie musiałaś tego robić.
- Ale chciałam, a teraz przepraszam was chłopcy idę troszkę na świeże powietrze.- po ubraniu butów wyszłam na zewnątrz. Do pierwszego miejsca, do którego podeszłam była buda dla psa. Niestety nie było go tam. Następnie przeszłam na tył domu. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Drzwi balkonowe wychodzące z salonu prowadziły na ogromny, drewniany parkiet, który można osłonić rozkładanym dachem. W oddali widziałam pięć hamaków przywiązanych do drzew. Następnym obiektem moich zainteresowań była altana. Ogromna altana, w której mieścił się stół i ławki. Obok niej stał dość pokaźny grill. Następnie szłam w stronę pomostu. Z za drzew dostrzegłam ogromną powierzchnię wody. To jest jednak jezioro. Nie mogłam w to uwierzyć . Pomost był w kształcie litery T. Usiadłam na jednym końcu, oparłam się rękoma i spoglądałam w niebo. Nagle usłyszałam kroki na pomoście. Byli to Louis i Niall widocznie czymś zmęczeni.
- Cześć Alex.- powiedzieli równo.
- Cześć chłopcy.- do mojej głowy wpadł zwariowany pomysł.- Usiądźcie co tak stoicie.- I tak też zrobili, Niall po mojej lewej stronie a Louis po prawej.- Pewnie chce wam się pić co ?- pokiwali głowami na znak, że mam rację.- A wiecie co ja mam inny pomysł na orzeźwienie.- i nagle chłopcy zostali wepchnięci przeze mnie do jeziora. Tak się śmiała, że aż brzuch mnie zaczął boleć i policzki. Gdy wypłynęli spod wody Niall odezwał się:
- Oj Alex chyba nie wiesz z kim zadarłaś.- Louis z Niall’em przybili sobie piątki i zaśmiali się do siebie. Louis wskoczył na pomost i szedł w moim kierunku.
- A więc tak masz dwie opcje.- zaczął brunet.- Pierwsza jest taka, że wskakujesz sama a druga, że ci w tym pomoagam.
- A jeśli nie wybieram żadnej i ci ucieknę to co mi zrobisz ?- dodałam mimowolnie z dużym uśmiechem na twarzy.
- Prawdopodobnie cię złapię.- i w tej chwili ominęłam go i zaczęłam biec, lecz na marne. Złapał mnie przy samym końcu pomostu. Wziął mnie na ręce i uśmiechnął się. Spuściłam wzrok tak jak zawsze i oznajmiłam:
- Jeśli mnie nie puścisz powiem Harry’em.
- Hahaha bo jego się najbardziej boję.- dodał ze śmiechem w głosie. Znaleźliśmy się na końcu pomostu i bez wahania wskoczył ze mną do wody. Nie mogłam w to uwierzyć. Jeszcze z jakieś dwie godziny bawiliśmy się w wodzie po czym wyszliśmy z niej. Na brzegu chłopcy ściągnęli koszulki. Moje oczy powędrowały na ich klaty. O MATKO !. Jeszcze nigdy takich nie widziałam. Były umięśnione i fajnie to dosyć wyglądało. Natychmiast się odwróciłam i szłam w kierunku. Usłyszałam głos NIall’a:
- Alex poczekaj chwilę.
- Co byś chciał ?
- No bo wiesz ta impreza ogólnie miała być niespodzianką no i będzie i dlatego nie możesz wejść sama do środka. Musimy ci zawiązać oczy opaską i zaprowadzić do pokoju. W szczegółach mogę powiedzieć, że Harry nam tak kazał zrobić.
- No dobra jeśli Harry tak mówi…- na moich oczach natychmiast znalazła się opaska. Wiedziałam, że nie wiedzą co zrobić więc odezwałam się.- Jest to wyjątkowa sytuacja więc możecie złapać mnie za ręce i zaprowadzić do pokoju.- mimo tego, że miałam opaskę wiedziałam, że się uśmiechają. Szliśmy bardzo powoli i byłam informowana o każdym niebezpieczeństwie w pobliżu. Gdy doszliśmy do drzwi jeden mnie puścił i wszedł do środka a drugi natomiast mnie trzymał. Próbowałam zgadnąć ale nie udało mi się. Podeszłam do niego i zaczęłam dotykać jego twarzy. Po chwili namysłu powiedziałam szeptem:
- Louis.- no tak  bo kogo innego mogłam się spodziewać ?
- Louis musimy coś z nią zrobić, ona nie przejdzie na nogach bo na podłodze jest pełno śmieci i dekoracji.
- Ja już wiem.- zaprowadził mnie najwidoczniej do korytarza po czym odezwał się:- Słuchaj Alex wiem, że ci trudno ale musisz mi teraz zaufać tak jak Harry’emu.- powiedział a w mojej głowie kotłowało się od myśli. Przecież ja im ufam jak nikomu innemu. Nie wiem dlaczego boję się do tego przyznać…
- Dobrze.- powiedziałam cichutko myśląc, że nie usłyszy tak jak poprzednio. Myliłam się.
- Strasznie mi miło.- dotknął mojej ręki zarzucając sobie ją na szyję. Drugą ręką podniósł mnie i szliśmy w ciszy. Moja ręka czuła ciepło i nagość jego ciała. Zawstydziłam się lekko. Kiedy znaleźliśmy się w moim pokoju położył mnie na łóżku i zdjął opaskę. Teraz w pełnej okazałości widziałam jego klatę była idealna. Na łóżku leżały jakieś dwa kartony. Nie wiedziałam co to jest lecz Louis mnie wyręczył i wytłumaczył:
- To jest prezent ode mnie i chłopaków na twoje urodziny. Trochę spóźniony ale zawsze coś.
- Dziękuje ale nie trzeba było. Moim prezentem jest pobyt tutaj wśród was.- podeszłam do niego i lekko go uściskałam.
- Nie ma za co. Aha i jeszcze jedno. Masz ten zestaw założyć dzisiaj bez żadnego „ale” rozumiesz. No i nie możesz wychodzić z pokoju do osiemnastej. Do zobaczenia później.-  uśmiechnął się do mnie i nie dopuścił mnie do głosu. Wyszedł. Postanowiłam zobaczyć co to jest.
W moich oczach od razu stanęły łzy szczęścia. Była to śliczna sukienka i buty. W tej chwili byłam chyba najszczęśliwszą osobą na ziemi. Nie wiedziałam, że obcy mi chłopacy staną się dla mnie rodziną. Natychmiast wzięłam szybki prysznic i zaczęłam przygotowywać się do imprezy. Włosy upięłam w luźnego koka a grzywkę ułożyłam w tak z zwany nieład. Oczy podkreśliłam tuszem do rzęs i eyeliner’em. Założyłam sukienkę i poszukałam jakiś dodatków. W końcu byłam gotowa.
Zegar wybił godzinę osiemnastą. Postanowiłam zejść na dół. Nie było niczego słychać więc się troszkę wystraszyłam ale schodząc po schodach widziałam stojących obok siebie chłopców. Ubrani byli w czarne garnitury, jak dla mnie każdy był przystojny bez wyjątku. Będąc na schodach zauważyli mnie. Przyglądali się mojej osobie jakby nigdy mnie nie widzieli. Zawstydziłam się lekko. Kiedy znalazłam się na dole uśmiechnęłam się do nich po czym powiedziałam:
- Strasznie dziękuje za sukienkę i buty. Pasują idealnie. Nie wiem czy kiedykolwiek wynagrodzę się wam.
- Naszą nagrodą jest to, że jesteś tu z nami.- odezwał się Louis i wszyscy się przytuliliśmy. Nagle do drzwi zadzwonił dzwonek. Zaczęli się zbierać ludzie. Nikogo nie znałam. Było około trzydzieści osób. Powiedzmy, że jest to skromne przyjęcie. Ktoś włączył muzykę. Niektórzy poszli potańczyć, ja natomiast poszłam do kuchni napić się alkoholu. Wypiłam dwa kieliszki bez popitki, aż mnie skrzywiło. Zauważyłam Zayn’a zbliżającego się w moją stronę:
- A ty pijesz ?- spytał z niedowierzaniem.
- No a co ty myślałeś. Usiądź i wypij ze mną.- uśmiechnęłam się i wypiliśmy kilka kolejek. Postanowiłam pójść „potańczyć”. Weszłam do salonu gdzie widziałam ściskające się pary. Obrzydziło mnie to totalnie. Przeszłam na taras. Akurat leciała szybka piosenka więc wtopiłam się w tłum. Czułam się jak w siódmym niebie. Następna piosenka była troszkę wolniejsza. Podszedł do mnie Harry i poprosił do tańca. Jemu nie da się odmówić z pewnością jak robi te swoje słodkie oczka. Tańczyliśmy na trzy, było całkiem zabawnie. Tak mnie wykręcił, że o mało się nie przewróciłam. Usłyszałam rozpoczynającą się piosenkę Beyonce- i was here. Miałam zamiar odejść no bo przecież z kim zatańczę ? W pewnej chwili złapał mnie ktoś za rękę. Myślałam, że był to Harry prosząc o następny tanieć. Ale to nie on. To był Louis patrzący na mnie takimi oczami jak nigdy.
- Zatańczysz ?
- Louis ja… raczej nie… Przepraszam.- ale on nadal mnie trzymał. Wokół nas utworzył się okrąg. Słyszałam ludzi krzyczących żebym nie odmawiała. Spojrzałam na chłopaków zaczęli kiwać głową abym się zgodziła. Pokiwałam mu głową a on w zamian uśmiechnął się. Poszliśmy na środek parkietu. Pocałował mnie w rękę i objął w pasie. Poczułam się troszkę niezręcznie. Na tarasie przygasły lekko światła. Wokół nas wirowały pary w rytm muzyki a my razem z nimi. Czułam się jak w bajce, ta piosenka, światła i partner, o którym każde nastolatki marzą. Ale ja nie, już nigdy się nie zakocham. Nie mam zamiaru być następny raz zraniona. Piosenka się skończyła, wyrwani z własnej historii odczepiliśmy się od siebie i spojrzeliśmy sobie w oczy nieśmiało. Uśmiechnął się. Widok cudowny.
Potem leciały następne piosenki. Zatańczyłam ze wszystkimi chłopakami. Było świetnie. Po drugiej zaczęli się wszyscy rozchodzić. Ja i chłopacy byliśmy tak pijani, sama się sobie dziwiłam, że ja jeszcze stoję na własnych nogach. Wpadłam z Niall’em na głupi pomysł. Niall postukał w kieliszek i ogłosił komunikat:
- A więc tak, ta oto Alexandra mówi mi, że jestem cienki w piciu. Ogłaszam, że rozstrzygamy konkurs: kto najwięcej wypije bez popijania sokiem czy wodą.- chłopacy zaczęli krzyczeć nasze imiona. Usiedliśmy w kuchni, ja i Niall, naprzeciw siebie. Wokół nas chłopcy, którzy dolewali nam kolejka za kolejką. Wygrałam JEDNYM kieliszkiem. Wszyscy złożyli mi hołd. Poklepałam Niall’a po ramieniu i pogratulowałam mu drugiego miejsca. Po wstaniu z krzesła natychmiast się obaliliśmy. Nie mogłam ze śmiechu blondyn tak samo. Upewniliśmy chłopaków, że nic nam nie jest. Zayn, Harry i Liam poszli do swoich pokojów. Niall z Louis’em spojrzeli na mnie po czym odezwał się żarłok:
- Jeśli chcesz chodź z nami do mojego pokoju mam co nieco.- uśmiechnął się do mnie a ja tylko pokiwałam głową. Drogę do jego pokoju pokonaliśmy na czworaka, oczywiście Louis szedł za nami. Kiedy znaleźliśmy się w jego pokoju wyciągnął spod łóżka dwie butelki wódki. Na naszych twarzach pojawił się uśmiech. Nie mieliśmy kieliszków więc piliśmy z gwinta. Po pierwszej butelce film mi się uciął…



_______________
Jest 4 !
Strasznie się cieszę.
Mam nadzieję, że czytacie mojego bloga.
Dziękuje za komentarze i wzrastającą liczbę odwiedzających.
Jestem szczęśliwa, że mam już dwóch obserwatorów :)
Następny rozdział przewiduję na wtorek może trochę wcześniej :)

1 komentarz:

  1. Uśmiech mi nie schodzi :)
    Jest super.
    Piszesz genialne rozdziały <3
    Tak, klata Lou musi być idealna.
    Jak oni słodko musieli wyglądać tak razem tańcząc.
    Dodaj wcześniej niż we wtorek, bo ja chce wiedzieć co będzie dalej :)
    Buziaki <3
    Mrs.Styles

    OdpowiedzUsuń