Obudziłam się bardzo wyspana, jak nigdy. Spojrzawszy na
zegarek strasznie się zdziwiłam. Myślałam, że będzie po jedenastej a tu szósta
nad ranem. To było do mnie nie podobne lecz zdałam sobie sprawę, że to z powodu
nowego miejsca, wrażeń tak wcześnie wstałam. Poszłam do łazienki i spojrzałam w
lustro. Byłam w samej bieliźnie. Jak kładłam się spać to byłam w spodenkach i
bluzce widocznie było mi za ciepło więc się rozebrałam. Z racji wczesnej
godziny postanowiłam zejść na dół i zrobić sobie śniadanie. I tak też zrobiłam.
Założyłam w ucho jedną słuchawkę od MP4 by drugim uchem usłyszeć jakieś głosy i
zeszłam na dół nie przebierając się jeszcze. Schodziłam tanecznym krokiem
rozglądając się lecz nikogo nie zauważyłam. Wchodząc do kuchni udawałam, że
gram na gitarze a następnie tańczyłam jak opętania. Z tej fazy wyrwało mnie odchrząknięcie samego Louis’a. Wystraszyłam się i schowałam za parawan
wystawiając tylko głowę by móc na niego spojrzeć. Na jego buzi widać było
uśmiech. Jakaś bluzka leżała na blacie więc pozwoliłam sobie ją założyć dopiero
wtedy wyszłam do niego.
- No i z czego się tak cieszysz ?- wydukałam w końcu z
siebie.
- Bardzo podobał mi się twój taniec i fajnie wyglądasz w
mojej bluzce.- nie patrzyłam mu w oczy
tak jak innym może dlatego, że nie ufałam im w stu procentach. Spojrzałam na
rzecz, którą miałam na sobie i rzeczywiście była jego, ten sam zapach.
- Jak tylko zjem śniadanie to ci ją oddam. Teraz nie będę
chodziła bo chłopaków obudzę.
- Jestem tylko ja i Niall reszta pojechała na zakupy bo robimy
dziś imprezę z okazji twojego przybycia.
- Tutaj nie ma nic do świętowania. Po prostu jestem nie
warto tracić na mnie czas, uwierz mi. Nie znacie mnie jeszcze dobrze.
- A ty mi uwierz, że nie masz zupełnie racji. Strasznie się
cieszę… cieszymy z chłopakami, że tu jesteś. – patrzyłam sobie na dłonie lekko
się uśmiechając tak by tego nie zauważył.- Alex dlaczego nie patrzysz na mnie
kiedy rozmawiamy ?
- Bo ja… nie potrafię. Boje się, że jeśli zaangażuje się tak
mocno jak kiedyś znowu zostanę zraniona przez najbliższe mi osoby. Nie chcę
tego, dlatego nie patrzę nikomu w oczy bo z nich można wyczytać wszystko ani
nie okazuję zbytnio emocji. Niekiedy bywam zimna ale staram się. Uwierz,
przeszłam w życiu tyle, że mam prawo być taka. I tak się dziwie, że jeszcze
żadnego z was nie obraziłam ani nic z tych rzeczy. Jesteście najlepszymi
przyjaciółmi Harry’ego więc postaram się wam zaufać ale to troszkę potrwa.
Zapamiętaj sobie jeśli będę patrzyła ci prosto w oczy bez niczego, to znaczy, że
nadszedł ten czas.
- Dobrze, ale skoro jesteśmy rodziną powinnaś nam ufać. Rozumiem, że wiele w życiu przeszłaś więc
będziemy cierpliwi.- rodzina… No tak niby ciocia Marry z Lucas’em i Harry’m nią
byli. A teraz chłopcy ledwo co mnie znając nazywają mnie, siebie, nas rodziną…
Aż gdzieś w środku zrobiło mi się ciepło. Powoli rozumiałam, że im mogę zaufać
i nie skrzywdzą mnie. Po chwili ciszy odezwał się Louis:
- Robię sobie śniadanie chcesz też coś ?- ukradkiem
spojrzałam na niego. Był cały czas uśmiechnięty i na moment zerknęłam w jego
oczy. Były tak magnetyczne… Stop ! Odezwij się a nie patrzysz na niego odezwało
się moje sumienie.
- Jeśli jesteś taki chętny to zrób naleśniki z nutellą.- na
te słowa Louis oblizał sobie usta i pogładził się po brzuszku.
Poszedł do kuchni.
Przez wejście przyglądałam mu się z zaciekawieniem. Miał na sobie zwykłą
koszulkę i szorty. Dopiero teraz zauważyłam, że dobrze dba o swoje ciało. Jego
mięśnie były wnet idealne. Chyba zauważył, że na niego spoglądał i spojrzał mi
w oczy. To był cios poniżej pasa. Natychmiast opuściłam głowę i mimowolnie się
uśmiechnęłam. Muszę ogarnąć moje emocje, pomyślałam w duchu. Przez te lata co
ich nie okazywałam chyba dopiero teraz rola się odwraca, coś za dużo ich na
jeden raz.
Po odczekaniu jakiś dwudziestu minut w końcu dostałam swoje
naleśniki. Louis zrobił ich tyle, że starczyłoby dla wszystkich. Uśmiechnęłam
się delikatnie i spróbowałam jego dzieła:
- Nie wiedziałam, że potrafisz coś zrobić w kuchni.
- Alex ja byłem pewny, że nic nie umiem, aż do tej pory.
- Czyli muszę uważać by się nie zatruć.- zaczęliśmy się
śmiać. Louis opowiedział mi o swoim udziale w X Factor. Bardzo wzruszyła mnie
ta historia. Gdy usłyszałam o tym jak połączyli się w zespół byłam tym
zaciekawiona i to bardzo. Nie wiedziałam o tym. Obcy sobie chłopcy z wielką
pasją do muzyki, połączeni w zespół, którzy przeżyli najwspanialsze chwile
razem są przyjaciółmi. Bez żadnego słowa można było to nazwać poświęceniem,
zaufaniem i miłością. Miłością do siebie i muzyki. Wbiłam wzrok w jego ręce i
zamyśliłam się. Dlaczego ja tak nie potrafię ? Chciałabym by mnie tak łatwo
przychodziło poznawanie ludzi i zaprzyjaźnianie się z nimi. Tak naprawdę nigdy
nie miałam swojej prawdziwej przyjaciółki, której mogłabym się zwierzyć,
wypłakać czy bawić się z nią. Na mojej drodze stawały tylko fałszywe mordy, o
których chciałam zapomnieć, jak najszybciej choć nie przychodziło to łatwo.
Wiem, że chłopcy nie będą tacy i powoli przełamuję barierę, którą sama
stworzyłam. Teraz jedyne co chciałam to ostatni raz usłyszeć głos rodziców…
Żeby doradzili mi jak mam żyć… Ale wiedziałam, że to niemożliwe. Teraz poczułam
dłoń okrywającą moją. Natychmiast ją odsunęłam.
- Ja przepraszam, nie chciałem tylko chyba się zamyśliłaś.
Mogę wiedzieć o czym tak intensywnie myślałaś ?
- A ogólnie. O tym czego w życiu mi brakuje, ale to już nie
powróci. Przepraszam cię ale pójdę już do swojego pokoju. Dziękuje za śniadanie
było bardzo smaczne.- uśmiechnęłam się do niego i szybko spuściłam wzrok bo nie
wiedziałam co ze sobą zrobić. Najbardziej nienawidziłam w sobie tego.
Nieśmiałości. No ale cóż jakoś trzeba z tym żyć. Wbiegłam po schodach i
natychmiast znalazłam się w swoim pokoju.
Włączyłam radio i podgłośniłam je dosyć mocno. Zaczęłam się myć i
ubierać. Po wykonaniu ty czynności zeszłam na dół. Nikogo już tam nie było. Ale
za to panował tam bałagan i to ogromny. Postanowiłam sprzątnąć wszystko.
Włączyłam sobie 4FUNTV i zaczęłam od salonu. Na podłodze porozwalane kawałki
wczorajszej pizzy. Pod kanapą pudełka od niej. Zaczęłam się śmiać sama do
siebie. Następnie przeszłam do kuchni. Tam był jeszcze większy bałagan niż w
pokoju. Widać było, że Niall zrobił się głodny. Wszędzie porozrzucanie były
kawałki jedzenia. Piec był tak brudny, że bałam się oby tylko się doczyścił a o
meblach już nie wspomnę. No to zaczynamy pomyślałam sobie. Na początku
poszukałam torby na śmieci i tam wrzucałam wszystkie reszki prawdopodobnie po
śniadaniu. Następnie wzięłam miskę nalałam do niej wodę z płynem i zaczęłam
szorować piec. Trochę mi to zajęło ale udało się. Wymieniwszy wodę umyłam
meble, które nawet w najbardziej nieosiągalnym miejscu były brudne. Nie
wiedziałam jak on to zrobił. No ale cóż ważne dla niego, że się najadł. No i na
końcu naczynia. Sterta brudnych naczyń nie miała końca ale jakoś się z tym
uporałam. Przyszedł czas na pozbieranie wszystkich zbędnych ciuchów
znajdujących się wszędzie, uwierzcie mi. Pozbierałam wszystkie z jadalni tam
nie było ich dużo. Następnie kuchnia no jakaś masakra. Przy otworzeniu lodówki
zauważyłam w jeden z szuflad bokserki i koszulkę. To jest jakieś szaleństwo. Inne
części garderoby znalazłam w szafkach i w PIEKARNIKU ! Na to znalezisko
zaczęłam się śmiać w głos. Przyszła kolej na salon. Wcześniej może nie
zauważyłam tych ubrań ale teraz widzę je doskonale, są wszędzie. Na
telewizorze, na i pod kanapą, pomiędzy poduszkami a nawet na lampie. Nie mogłam
uwierzyć własnym oczom. Pozbierawszy je poszukałam pralni czy coś w tym stylu.
I bingo znalazłam i wcale nie musiałam długo szukać. Nawet moje oczy zauważyły
miotłę ale niestety nigdzie nie było odkurzacza. Muszę być zadowolona z tego co
mam.
Po jakiś piętnastu minutach wszystko było wysprzątane, że
lśniło. Gdy schowałam miotłę usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu. Usiadłam na
kanapę i patrzyłam w wejście do domu. Był to Harry, Liam i Zayn. Po wejściu do
salonu z wieloma torbami natychmiast je opuścili.
- Co tu tak czysto ?- zapytał z niedowierzaniem Liam.
- No troszkę się tego wszystkiego nazbierało więc
postanowiłam wam w czymś pomóc a nie się
tylko obijać.- skwitowałam moją wypowiedź uśmiechem.
- To bardzo miło z twojej strony ale nie musiałaś tego
robić.
- Ale chciałam, a teraz przepraszam was chłopcy idę troszkę
na świeże powietrze.- po ubraniu butów wyszłam na zewnątrz. Do pierwszego
miejsca, do którego podeszłam była buda dla psa. Niestety nie było go tam.
Następnie przeszłam na tył domu. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Drzwi
balkonowe wychodzące z salonu prowadziły na ogromny, drewniany parkiet, który
można osłonić rozkładanym dachem. W oddali widziałam pięć hamaków przywiązanych
do drzew. Następnym obiektem moich zainteresowań była altana. Ogromna altana, w
której mieścił się stół i ławki. Obok niej stał dość pokaźny grill. Następnie
szłam w stronę pomostu. Z za drzew dostrzegłam ogromną powierzchnię wody. To
jest jednak jezioro. Nie mogłam w to uwierzyć . Pomost był w kształcie litery
T. Usiadłam na jednym końcu, oparłam się rękoma i spoglądałam w niebo. Nagle
usłyszałam kroki na pomoście. Byli to Louis i Niall widocznie czymś zmęczeni.
- Cześć Alex.- powiedzieli równo.
- Cześć chłopcy.- do mojej głowy wpadł zwariowany pomysł.-
Usiądźcie co tak stoicie.- I tak też zrobili, Niall po mojej lewej stronie a
Louis po prawej.- Pewnie chce wam się pić co ?- pokiwali głowami na znak, że
mam rację.- A wiecie co ja mam inny pomysł na orzeźwienie.- i nagle chłopcy
zostali wepchnięci przeze mnie do jeziora. Tak się śmiała, że aż brzuch mnie
zaczął boleć i policzki. Gdy wypłynęli spod wody Niall odezwał się:
- Oj Alex chyba nie wiesz z kim zadarłaś.- Louis z Niall’em
przybili sobie piątki i zaśmiali się do siebie. Louis wskoczył na pomost i
szedł w moim kierunku.
- A więc tak masz dwie opcje.- zaczął brunet.- Pierwsza jest
taka, że wskakujesz sama a druga, że ci w tym pomoagam.
- A jeśli nie wybieram żadnej i ci ucieknę to co mi zrobisz
?- dodałam mimowolnie z dużym uśmiechem na twarzy.
- Prawdopodobnie cię złapię.- i w tej chwili ominęłam go i
zaczęłam biec, lecz na marne. Złapał mnie przy samym końcu pomostu. Wziął mnie
na ręce i uśmiechnął się. Spuściłam wzrok tak jak zawsze i oznajmiłam:
- Jeśli mnie nie puścisz powiem Harry’em.
- Hahaha bo jego się najbardziej boję.- dodał ze śmiechem w
głosie. Znaleźliśmy się na końcu pomostu i bez wahania wskoczył ze mną do wody.
Nie mogłam w to uwierzyć. Jeszcze z jakieś dwie godziny bawiliśmy się w wodzie
po czym wyszliśmy z niej. Na brzegu chłopcy ściągnęli koszulki. Moje oczy
powędrowały na ich klaty. O MATKO !. Jeszcze nigdy takich nie widziałam. Były
umięśnione i fajnie to dosyć wyglądało. Natychmiast się odwróciłam i szłam w
kierunku. Usłyszałam głos NIall’a:
- Alex poczekaj chwilę.
- Co byś chciał ?
- No bo wiesz ta impreza ogólnie miała być niespodzianką no
i będzie i dlatego nie możesz wejść sama do środka. Musimy ci zawiązać oczy
opaską i zaprowadzić do pokoju. W szczegółach mogę powiedzieć, że Harry nam tak
kazał zrobić.
- No dobra jeśli Harry tak mówi…- na moich oczach
natychmiast znalazła się opaska. Wiedziałam, że nie wiedzą co zrobić więc
odezwałam się.- Jest to wyjątkowa sytuacja więc możecie złapać mnie za ręce i
zaprowadzić do pokoju.- mimo tego, że miałam opaskę wiedziałam, że się
uśmiechają. Szliśmy bardzo powoli i byłam informowana o każdym
niebezpieczeństwie w pobliżu. Gdy doszliśmy do drzwi jeden mnie puścił i wszedł
do środka a drugi natomiast mnie trzymał. Próbowałam zgadnąć ale nie udało mi
się. Podeszłam do niego i zaczęłam dotykać jego twarzy. Po chwili namysłu
powiedziałam szeptem:
- Louis.- no tak bo
kogo innego mogłam się spodziewać ?
- Louis musimy coś z nią zrobić, ona nie przejdzie na nogach
bo na podłodze jest pełno śmieci i dekoracji.
- Ja już wiem.- zaprowadził mnie najwidoczniej do korytarza
po czym odezwał się:- Słuchaj Alex wiem, że ci trudno ale musisz mi teraz
zaufać tak jak Harry’emu.- powiedział a w mojej głowie kotłowało się od myśli.
Przecież ja im ufam jak nikomu innemu. Nie wiem dlaczego boję się do tego przyznać…
- Dobrze.- powiedziałam cichutko myśląc, że nie usłyszy tak
jak poprzednio. Myliłam się.
- Strasznie mi miło.- dotknął mojej ręki zarzucając sobie ją
na szyję. Drugą ręką podniósł mnie i szliśmy w ciszy. Moja ręka czuła ciepło i
nagość jego ciała. Zawstydziłam się lekko. Kiedy znaleźliśmy się w moim pokoju
położył mnie na łóżku i zdjął opaskę. Teraz w pełnej okazałości widziałam jego
klatę była idealna. Na łóżku leżały jakieś dwa kartony. Nie wiedziałam co to
jest lecz Louis mnie wyręczył i wytłumaczył:
- To jest prezent ode mnie i chłopaków na twoje urodziny.
Trochę spóźniony ale zawsze coś.
- Dziękuje ale nie trzeba było. Moim prezentem jest pobyt
tutaj wśród was.- podeszłam do niego i lekko go uściskałam.
- Nie ma za co. Aha i jeszcze jedno. Masz ten zestaw założyć
dzisiaj bez żadnego „ale” rozumiesz. No i nie możesz wychodzić z pokoju do osiemnastej.
Do zobaczenia później.- uśmiechnął się
do mnie i nie dopuścił mnie do głosu. Wyszedł. Postanowiłam zobaczyć co to
jest.
W moich oczach od razu stanęły łzy szczęścia. Była to
śliczna sukienka i buty. W
tej chwili byłam chyba najszczęśliwszą osobą na ziemi. Nie wiedziałam, że obcy
mi chłopacy staną się dla mnie rodziną. Natychmiast wzięłam szybki prysznic i
zaczęłam przygotowywać się do imprezy. Włosy upięłam w luźnego koka a grzywkę
ułożyłam w tak z zwany nieład. Oczy podkreśliłam tuszem do rzęs i eyeliner’em.
Założyłam sukienkę i poszukałam jakiś dodatków. W końcu byłam gotowa.
Zegar wybił godzinę osiemnastą. Postanowiłam zejść na dół.
Nie było niczego słychać więc się troszkę wystraszyłam ale schodząc po schodach
widziałam stojących obok siebie chłopców. Ubrani byli w czarne garnitury, jak
dla mnie każdy był przystojny bez wyjątku. Będąc na schodach zauważyli mnie.
Przyglądali się mojej osobie jakby nigdy mnie nie widzieli. Zawstydziłam się
lekko. Kiedy znalazłam się na dole uśmiechnęłam się do nich po czym
powiedziałam:
- Strasznie dziękuje za sukienkę i buty. Pasują idealnie.
Nie wiem czy kiedykolwiek wynagrodzę się wam.
- Naszą nagrodą jest to, że jesteś tu z nami.- odezwał się
Louis i wszyscy się przytuliliśmy. Nagle do drzwi zadzwonił dzwonek. Zaczęli się
zbierać ludzie. Nikogo nie znałam. Było około trzydzieści osób. Powiedzmy, że
jest to skromne przyjęcie. Ktoś włączył muzykę. Niektórzy poszli potańczyć, ja
natomiast poszłam do kuchni napić się alkoholu. Wypiłam dwa kieliszki bez
popitki, aż mnie skrzywiło. Zauważyłam Zayn’a zbliżającego się w moją stronę:
- A ty pijesz ?- spytał z niedowierzaniem.
- No a co ty myślałeś. Usiądź i wypij ze mną.- uśmiechnęłam
się i wypiliśmy kilka kolejek. Postanowiłam pójść „potańczyć”. Weszłam do
salonu gdzie widziałam ściskające się pary. Obrzydziło mnie to totalnie.
Przeszłam na taras. Akurat leciała szybka piosenka więc wtopiłam się w tłum.
Czułam się jak w siódmym niebie. Następna piosenka była troszkę wolniejsza.
Podszedł do mnie Harry i poprosił do tańca. Jemu nie da się odmówić z pewnością
jak robi te swoje słodkie oczka. Tańczyliśmy na trzy, było całkiem zabawnie.
Tak mnie wykręcił, że o mało się nie przewróciłam. Usłyszałam rozpoczynającą
się piosenkę Beyonce- i was here. Miałam zamiar odejść no bo przecież z kim
zatańczę ? W pewnej chwili złapał mnie ktoś za rękę. Myślałam, że był to Harry
prosząc o następny tanieć. Ale to nie on. To był Louis patrzący na mnie takimi
oczami jak nigdy.
- Zatańczysz ?
- Louis ja… raczej nie… Przepraszam.- ale on nadal mnie
trzymał. Wokół nas utworzył się okrąg. Słyszałam ludzi krzyczących żebym nie
odmawiała. Spojrzałam na chłopaków zaczęli kiwać głową abym się zgodziła.
Pokiwałam mu głową a on w zamian uśmiechnął się. Poszliśmy na środek parkietu.
Pocałował mnie w rękę i objął w pasie. Poczułam się troszkę niezręcznie. Na
tarasie przygasły lekko światła. Wokół nas wirowały pary w rytm muzyki a my
razem z nimi. Czułam się jak w bajce, ta piosenka, światła i partner, o którym
każde nastolatki marzą. Ale ja nie, już nigdy się nie zakocham. Nie mam zamiaru
być następny raz zraniona. Piosenka się skończyła, wyrwani z własnej historii
odczepiliśmy się od siebie i spojrzeliśmy sobie w oczy nieśmiało. Uśmiechnął
się. Widok cudowny.
Potem leciały następne piosenki. Zatańczyłam ze wszystkimi chłopakami.
Było świetnie. Po drugiej zaczęli się wszyscy rozchodzić. Ja i chłopacy byliśmy
tak pijani, sama się sobie dziwiłam, że ja jeszcze stoję na własnych nogach.
Wpadłam z Niall’em na głupi pomysł. Niall postukał w kieliszek i ogłosił
komunikat:
- A więc tak, ta oto Alexandra mówi mi, że jestem cienki w
piciu. Ogłaszam, że rozstrzygamy konkurs: kto najwięcej wypije bez popijania
sokiem czy wodą.- chłopacy zaczęli krzyczeć nasze imiona. Usiedliśmy w kuchni,
ja i Niall, naprzeciw siebie. Wokół nas chłopcy, którzy dolewali nam kolejka za
kolejką. Wygrałam JEDNYM kieliszkiem. Wszyscy złożyli mi hołd. Poklepałam Niall’a
po ramieniu i pogratulowałam mu drugiego miejsca. Po wstaniu z krzesła
natychmiast się obaliliśmy. Nie mogłam ze śmiechu blondyn tak samo. Upewniliśmy
chłopaków, że nic nam nie jest. Zayn, Harry i Liam poszli do swoich pokojów.
Niall z Louis’em spojrzeli na mnie po czym odezwał się żarłok:
- Jeśli chcesz chodź z nami do mojego pokoju mam co nieco.-
uśmiechnął się do mnie a ja tylko pokiwałam głową. Drogę do jego pokoju
pokonaliśmy na czworaka, oczywiście Louis szedł za nami. Kiedy znaleźliśmy się
w jego pokoju wyciągnął spod łóżka dwie butelki wódki. Na naszych twarzach
pojawił się uśmiech. Nie mieliśmy kieliszków więc piliśmy z gwinta. Po
pierwszej butelce film mi się uciął…
_______________
Jest 4 !
Strasznie się cieszę.
Mam nadzieję, że czytacie mojego bloga.
Dziękuje za komentarze i wzrastającą liczbę odwiedzających.
Jestem szczęśliwa, że mam już dwóch obserwatorów :)
Następny rozdział przewiduję na wtorek może trochę wcześniej :)
Uśmiech mi nie schodzi :)
OdpowiedzUsuńJest super.
Piszesz genialne rozdziały <3
Tak, klata Lou musi być idealna.
Jak oni słodko musieli wyglądać tak razem tańcząc.
Dodaj wcześniej niż we wtorek, bo ja chce wiedzieć co będzie dalej :)
Buziaki <3
Mrs.Styles