poniedziałek, 5 listopada 2012

Rozdział 19


Strasznie i to strasznie się denerwowałam. Drzwi się otworzyły i stanął w nich dość przystojny mężczyzna około trzydziestki. Spojrzał na nas i zaśmiał się. Po chwili krzyknął do swojej partnerki:
- Caroline miałaś rację są cali w błocie.- kobieta podeszła do niego i przybili sobie piątki. Louis spojrzał  na nich pytająco a ja stałam z opuszczoną głową. Wpuścili nas do środka.
- Louis, słonko, wybacz ale założyliśmy się z Chris’em jak tym razem przyjdziesz do nas. No i wygrałam. Błoto.- z tego co widziałam Caroline była bardzo ładną kobietą. Nie było widać dodatkowych kilogramów po ciąży.
- Caroline wiesz ty co, nie spodziewałem się tego po tobie.- Louis udał obrażonego.
- Marchewka ja też się tego nie spodziewałem żeby jeszcze koleżankę do tego wciągnąć, nie ładnie.- Chris pokręcił z dezaprobatą głową i śmiał się.
- Tylko, że to wszystko przez nią.- spojrzał na mnie.
- Ah tak ? Kto nie umie chodzić jak człowiek ?- nie odpowiedział mi tyko lekko pchnął. Para stała i obserwowała nas. Wymieniali między sobą uśmiechy i patrzyli to na nas to na siebie.
- Zapomniałbym. Chris, Caroline to jest Alexandra moja przyjaciółka.- podałam im rękę, która na szczęście nie była od błota a oni powitali mnie bardzo serdecznie. Weszliśmy w głąb domu i Caroline przemówiła:
- W kuchni stoi butelka do małego, jak się obudzi podgrzej lekko mleko i jakbyś mogła to go nakarm.- pokiwałam głową a ona kontynuowała.- Lodówka jest uzupełniona więc nie będziecie głodni. W szafce obok piekarnika są słodkości, Max’iowy też możecie troszkę dać. U niego w pokoju jest stół  do przebierania, więc jakby pojawiła się większa sprawa tam wszystko znajdziesz. To jest jego południowa drzemka więc spać połóżcie go około dziewiętnastej chyba, że będzie wyglądał na śpiącego no to wcześniej. W razie co jestem pod telefonem. Lou czy ty mnie w ogóle słuchasz ?-
- Tak, tak jesteś pod telefonem.- posłał jej łobuzerski uśmiech a Caroline spojrzała na mnie.
- Dobrze, że przywiozłeś ze sobą Alex. Kochanie jakby co to weź od tego głupka numer i zadzwoń do mnie.
- Dobrze proszę pani.
- Mów mi Caroline. Pani mnie jeszcze bardziej postarza.- zaśmiałyśmy się razem a Chris zabrał ze sobą gdzieś Louis’a. Po chwili ciszy odezwała się- Fajnie ze sobą wyglądacie.- pogłaskała mnie po ramieniu.
- Ale my nie jesteśmy razem.
- Serio ? To dziwne… Louis jeszcze nigdy nie patrzył tak na żadną dziewczynę, nawet na tą całą Eleonor. Jesteś widocznie dla niego ważna bo jeszcze żadnej dziewczyny nie przedstawił rodzinie.- moje policzki aż paliły się od rumieńca.- W takim razie nie ma nic innego jak życzyć wam jak najlepiej.- usłyszałyśmy głos wołającego Chris’a.- Louis da ci jakieś rzeczy na przebranie, niestety nie ma tu jeszcze moich. Dobra to do zobaczenia skarbie.- ucałowała mój policzek i wyszli z domu. Nie zdążyłam odpowiedzieć a oni już zniknęli za drzwiami. Stałam bez ruchu na środku salonu a w głowie dudniło mi tylko jedno:  „Louis jeszcze nigdy nie patrzył tak na żadną dziewczynę…” To jest niesamowite. Wszyscy wkoło myślą, że jesteśmy razem, może powinniśmy ? Z rozmyślań wyrwał mnie delikatny dotyk Louis’a.
- Chodź pójdziemy zmyć z siebie to błoto.- pokiwałam głową i zaprowadził mnie na górną część domu. Tam była łazienka, pokój dziecięcy, salon Chris’a i Caroline a także pokój dla gości, czyli na dziś nasz. NASZ. Weszliśmy do łazienki. Była bardzo ładna i ogromna. Wyposażona była w wannę, prysznic, dwa zlewy, lustra i inne duperele. Po prostu jak dla mnie bajka.
- Zajmijmy się najpierw naszymi rzeczami. Louis napuść do wanny wody i nasyp trochę proszku.- zrobił to, o co go poprosiłam z wielkim uśmiechem na twarzy. Nie widziałam nigdzie pralki więc postanowiłam wyprać ręcznie.- Jeśli możesz ściągnij te brudne ubrania i daj mi je.- był przez chwilę niepewny ale ściągnął je cały czas utrzymując ze mną kontakt wzrokowy.
- I co teraz proszę pani ?- stał przede mną bardzo poważny i prawie nagi Louis. Serce mi przyspieszyło i oddech miałam nierówny.
- Przynieś nam jakieś rzeczy i zajrzyj do małego czy czasem się nie obudził.
- Tak jest.- zasalutował i tak jakby odmaszerował. Zaśmiałam się w głos i także się rozebrałam do bielizny. Czułam się nieswojo ale jakoś to przezwyciężyłam. Wrzuciłam ubrania do wanny i zabrałam się za pranie. Tak się przy tym męczyłam, że to jakaś masakra. Trzeba poćwiczyć, koniecznie.  Wstałam i wykręciłam ubrania by obciekła z nich woda. Spojrzałam w jedno z luster i omal nie dostałam zawału. W drzwiach stał on. Bez słowa przyglądał mi się nie wiadomo ile. Zaczerwieniłam się, ten stan zaczyna mnie denerwować. Patrzy mi w oczy i widzę jego głupią minę, czyli coś kombinuje.
- Co znowu wymyśliłeś panie inteligentny ?- wsparłam się ręką o biodro i patrzyłam na niego.
- Kąpiel lub prysznic… z tobą.- zaczął iść w moim kierunku.
- Louis chyba sobie żartujesz.- pokiwał przecząco głową i stanął przy mnie. Nie wiedziałam co zrobić więc spuściłam głowę. Jednak pojawił się u mnie mały uśmieszek i szybko go wyminęłam. Myślałam, że mu ucieknę ale moje myśli były błędne. Tak jak to miał w zwyczaju przerzucił mnie przez ramię i szliśmy z powrotem do łazienki. Śmiechom nie było końca. Postawił mnie w końcu na ziemi i wepchnął do kabiny prysznicowej, która mogłaby pomieścić nawet cztery osoby. Chlapaliśmy się wodą jak małe dzieci. Nagle do użytku przyszedł chyba żel pod prysznic. Cali byliśmy w pianie, nawet w buzi czułam ten gorzki smak. Zaczęłam bawić się włosami Louis’a. Robiłam mu przeróżne fryzury śmiejąc się przy każdej, ale stanęło na tym, że wszystkie włosy miał zaczesane do tyłu. Cały czas zerkaliśmy na siebie ukradkiem. Miał na sobie bokserki, które były totalnie mokre i opięte. Chciałam choć na chwilę tam spojrzeć, ale wiem czym by to groziło, rumieńcem. Zmyliśmy z siebie tony piany i zakręciliśmy wodę. Zauważyłam, że zużyliśmy cały żel. Wyszliśmy spod prysznica i owinęliśmy się ręcznikami. Na podłodze leżały jakieś ubrania, to są chyba te, które mamy założyć.
- Wyszukałem coś najmniejszego ale ten goryl ma same ogromne rzeczy.- podał mi zestaw, który mam założyć i szybko to ubrałam.
- Ważne, że mamy.- usłyszałam płacz dziecka.
- Chcesz zobaczyć naszego Max’ia ?- zadał głupie pytanie, na które znał odpowiedź.
- Jeszcze pytasz.- klepnęłam go w ramię.
- To chodź zaprowadzę cię tam.- złapał mnie za rękę i zaprowadził do pokoiku Max’a. Był taki śliczny. Pomalowano go w odcieniu niebieskiego lecz jedna z nich była w zdjęciach. Pierwsze co zauważyłam to łóżeczko i słodką istotę leżącą tam niewinnie. Natychmiast podeszłam do niego i wzięłam Max’ia na ręcę. Naprawdę był ślicznym dzieckiem i te jego oczka. Zupełnie jak Louis’a i nawet był podobny do niego. Przestał płakać i patrzył się na mnie. Uśmiechałam się do niego i rozmawiałam z nim a wszystkiemu przyglądał się Louis. Mały zaczął się tak słodko śmiać, że sama to robiłam. Zeszliśmy w trójkę na dół. Louis poszedł do kuchni podgrzać mleko a ja z małym usiadłam na sofie i włączyłam mu bajki.
- Chcesz go nakarmić ?- spytał Louis i przez chwilę się zawahałam.
- A mogę ?- ten tylko wywrócił oczy i podał mi butelkę. Ułożyłam główkę tego słodziaka na przedramieniu i włożyłam mu smoczek do ust. Ten widok był taki piękny, aż się wzruszyłam. Czułam wzrok Louis’a i kiedy na niego zerknęłam momentalnie się zaczerwienił. Ruchem głowy wskazałam mu aby usiadł koło mnie. I tak też zrobił. Gdy Max’iu wypił całą butelkę mleka uśmiechnął się do mnie. Tak, ten cudowny uśmiech też ma po przystojniaku siedzącym obok mnie. Mały jest strasznie ruchliwym dzieckiem. Po chwili wystawił rączki do pasiastego a ten natychmiast go wziął i zaczął się z nim bawić. Nieziemski widok. Poszłam do kuchni i zaczęłam szukać czegoś dobrego do jedzenia w lodówce. Z początku nie byłam pewna czy powinnam ale w końcu przezwyciężyłam głupie uczucie i znalazłam moje kochane marcheweczki. Obrałam je i pokroiłam na plasterki. Poszukałam małej miseczki i włożyłam je tam. Wchodząc do pokoju nie mogłam się napatrzeć na chłopców. Tak świetnie razem wyglądali. Max’iu miał taki słodki śmiech, że aż serce miękło. Usiadłam na kanapę i dalej na nich patrzyłam. Louis gdy zauważył marchewki od razu włożył młodego do kojca, w którym miał pełno zabawek i usiadł przy mnie. Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy. Czułam na sobie jego niebieskie tęczówki z dodatkiem zieleni i przez chwilę wyobrażałam sobie, że przez nie mogę zobaczyć ścieżkę aż do jego duszy. Westchnęłam… Odwróciłam głowę i spojrzałam na brzdąca.
- Jest strasznie podobny do ciebie.- skierowałam to do Louis’a.
- Wiem. W końcu to mój chrześniak i najsłodsze dziecko na ziemi.- także spojrzał na Max’ia, który był zajęty czymś innym. Ale to co zrobił teraz Louis przerosło moje oczekiwania. Swoją głowę ułożył na moich kolanach i domagał się marchewki.
- Nie za wygodnie, książę ?
- W sam raz.- dodał z cwaniackim uśmiechem.- Ale czegoś jeszcze mi brakuje.
- No więc słucham ? Może spełnię twoją prośbę o ile będzie normalna.
- Hmmm… Brakuje pocałunku księżniczki na ustach księcia.- że co ? On chce całusa ? O nie tym razem nie będzie tak łatwo.
- Na pocałunek trzeba sobie zasłużyć kochany.- zrobił smutną minkę ale jak dostał marchewkę to od razu się rozweselił. A może właśnie teraz powinnam go pocałować ? Nie ! Niech czeka. Tak to jest dobry pomysł. Cały czas się do mnie uśmiechał i domagał się marchewki. Można go nazwać Marchewkowym Potworem. Po zjedzeniu całej miski marchewek Louis poszedł po Max’ia i wrócił z  nim kładąc się z powrotem do takiej pozycji, co poprzednio. Tak słodko razem wyglądali, aż musiałam zrobić im zdjęcie. Na szczęście tego nie zauważyli i ustawiłam sobie je na tapetę. Po chwili moja komórka została mi brutalnie odebrana i sprawdzona. Czułam jak się rumienię. Zauważyłam jak czegoś szuka i chyba znalazł. Położył sobie brzdąca na klacie i zrobił inne zdjęcie. Pokazał  je i dech mi zaparło. Dlaczego on musi być taki przystojny ? Boże to zdjęcie jest cudowne i te jego idealne usta… Muszę coś ze sobą zrobić. Włączyłam małemu jakieś bajki i zaczęłam zastanawiać się jakby moje życie wyglądałoby gdyby Harry nie przyjechał do nas w dniu moich urodzin. Na pewno nie zakochałabym się po uszy w tym głupku. Nie otworzyłabym się i nie zmieniłabym. I właśnie to jest najpiękniejsze. Nie zwracając uwagi na nic zaczęłam głaskać Louis’a po włosach. Dopiero po jakimś czasie gdy lekko odwrócił głowę by na mnie spojrzeć otrząsnęłam się i zaprzestałam tej czynności. Pogładził moją rękę.
- Przepraszam, muszę do ubikacji.- podniósł się tak bym mogła wyjść i natychmiast ruszyłam do ubikacji. Kiedy się tam znalazłam oparłam się o jedną z umywalek i wpatrywałam się w lustro. Opłukałam twarz zimną wodą i jeszcze chwile stałam tak bezczynnie. Ogarnęłam się i wyszłam. Zastałam Louis’a gładzącego plecy Max’a, który widocznie musiał usnąć na jego klacie. Też tak bym chciała. ALEX OGARNIJ SIĘ. Nakrzyczałam na siebie w duchu. Szczerze, to ja już nie pojmuje moich emocji. Z jednej strony chciałabym się w niego wtulić i chociaż najdelikatniej w świecie pocałować lecz z drugiej wiem, że to jest nieodpowiednie. Pasiasty powoli wstaje i spogląda na mnie. Lekko się uśmiecha i pokazuje delikatnie na małego, co oznacza, że idzie go zanieść do pokoju. Pokiwałam głową i udałam się do kuchni. Nalałam sobie wody do szklanki. Po wypiciu jej wróciłam do salonu i ściszyłam telewizor. Czekałam i czekałam, aż przyszedł. Cały uradowany i trzymał w ręku jakieś małe radyjko czy coś w tym stylu, by słyszeć Max’ia. Usiadł naprzeciw mnie i zaczął:
- Urządźmy sobie kółko zapoznawcze.- aż się zakrztusiłam wodą, którą miałam akurat w buzi.
- Co ?- próbowałam opanować śmiech bo widziałam, że mistrz kawałów jest poważny.
- No kółko zapoznawcze. Tak naprawdę niewiele wiem na twój temat.
- W porządku. Więc zaczynaj.
- A więc jakie lubisz zwierzątka ?
- Kocham psy.
- A jaką rasę najbardziej ?
- Beagle.- uśmiechnęłam się na samą myśl o tych pięknych pieskach. Louis wystukał coś w telefonie z uśmiechem i po chwili powrócił do swojego przesłuchania. Też chciałam zadać mu jakieś pytanie ale ja wiedziałam o Louis’ie już wszystko.
- Masz jakiś tatuaż ?
- Yyy..- zacięłam się przy tym. Owszem mam tatuaż, niewidoczny dla innych ale jest. I to w takim miejscu, że troszkę się wstydzę o tym mówić.
- Noo słucham.- na jego twarz wkradł się ten uśmieszek.
- Tak mam tatuaż.- wywalił wielkie oczy, widać było, że jest pod wrażeniem.
- Widzę, że masz układy.- poruszał śmiesznie brwiami.- Dopiero co skończyłaś osiemnaście lat i już masz tatuaż. Nie ładnie Lexi, nie ładnie.- zaśmiałam się pod nosem.- A więc co to jest za tatuaż i jeszcze nigdy go nie widziałem. Mam rację ?
- Jest to motyl, co symbolizuje wolność. I tak, masz rację nie widziałeś go bo bardzo często tatuaż przykrywają  moje… moje majtki.- wyczytałam z jego twarzy to, że pewnie chciałby go zobaczyć, ale niestety to nie jest możliwe. Czuł się lekko zakłopotany ale i w jakiś sposób uśmiechał się.
- Okej. Jak na razie to na tyle panno Rey, jutro następna terapia grupowa. Mam nadzieję, że wyleczymy panią z choroby zaczerpniętej od One Direction. Dziękuje, do widzenia.- nie mogłam opanować śmiechu. Louis zawsze wie jak rozbawić człowieka.- Jestem głodny.
- Ja też. Co myślisz o naleśnikach z nutellą ?
- O taaaaaaaaaaaak ! Lexi proszę zrób je, ty potrafisz przyrządzić je najlepiej.- zrobił słodką minkę i znów się zaśmiałam. Wstałam z kanapy i powiedziałam:
- Zrobię to ale pod jednym warunkiem… Musisz mi pomóc. Każdy kucharz potrzebuje pomocnika.
- Dobrze, dobrze już lecę do ciebie.- w mgnieniu oka znalazł się przy mnie całując w policzek co mnie totalnie zdezorientowało. Dotknęłam tego miejsca i uśmiechnęłam się sama do siebie. Louis był już w kuchni i czekał na mnie. Kazałam mu wyciągnąć wszystkie składniki potrzebne do zrobienia naleśników. Oczywiście mądry Tomlinson zaczął się wydurniać zbił kilka jajek i rozsypał mąkę tłumacząc się, że jest czarodziejem. Zaczęłam wygłupiać się razem z nim i było bardzo wesoło. Ale wzięliśmy się w garść i już po piętnastu minutach zrobionych było dwadzieścia naleśników. Musieliśmy rozłożyć je na blacie by trochę wystygły i zaczęliśmy smarować je nutellą. Tym razem zaczęła się zabawa z czekoladą i muszę się przyznać to ja zaczęłam. Wzięłam na palec trochę i ubrudziłam mu nos.  Oczywiście Louis musiał mi oddać ale na tym nie zaprzestał. Przy tym tak się śmialiśmy, że łzy same płynęły. Tak, po chwili nasze twarze były całe w nutelli, nie było żadnego miejsca wolnego. Wyglądaliśmy jak typowi murzyni. Przybliżyłam się do niego i pocałowałam jego policzek.
- Jesteś bardzo smaczny.- w tym momencie miałam uśmiech od ucha do ucha.
- Na serio ? To ja też sprawdzę czy tak samo smakujesz.- składał pocałunki na moich policzkach, czole i nosie. Serce zaczynało mi coraz mocniej bić. Jedna jego dłoń spoczęła na moim zaczerwienionym policzku. Patrzył mi w oczy jakby czekał na jakiś znak. Szepnął mi do ucha, że smakuje nieziemsko. Oddech zaczął robić się nierówny. Popchnął mnie na ścianę nie spuszczając ze mnie tych niebieskich cudów. Położyłam ręce na jego klatce i poczułam szybkie bicie jego serca. Lekko przytaknęłam głową co oznaczało, że pragnę tego samego co Louis. Zbliżył swoja twarz do mojej. Ostatni raz spojrzał na mnie i jego usta musnęły moje. Nie mogłam w to uwierzyć. Druga ręka Louis’a wtopiła się w moje włosy. Jego wargi były idealne, w końcu mogłam je poczuć. Na początku całował delikatnie jakby się czegoś bał. Później pocałunki stały się bardziej odważne i głębsze. Do gry weszły nasze języki, które „walczyły” ze sobą. Naszła mnie ogromna fala przyjemności aż dostałam dreszczy. Czułam jak przez pocałunki Louis się uśmiecha. Najwspanialszą rzeczą w tym wszystkim jest to, że to jest rzeczywiste. Jego pocałunki przeszły na moją szyję co spowodowało u mnie niekontrolowane odgłos przyjemności. Uśmiechnęłam się, objęłam jego twarz i ponownie zatopiłam się w jego ustach. Po chwili oderwaliśmy się od siebie z powodu braku powietrza. Oparł czoło o moje i powiedział:
- Nawet nie wiesz jak pragnąłem cię pocałować. Lexi od samego początku mi się podobasz. Nie wiem czemu, ale jeszcze żadna dziewczyna tak na mnie nie działała. Chcę cię o coś zapytać. Czy zechciałabyś mnie uszczęśliwić i zostać moją dziewczyną ?- nie mogłam wykrztusić z siebie słowa. Patrzyłam na jego twarz i studiowałam każdy jej zakamarek. Uśmiechnęłam się najładniej jak umiałam. Stanęłam na palcach, złożyłam na jego cudownych ustach namiętny i krótki pocałunek po czym dodałam:
- Pewnie głupku, że tak. Nawet nie wiesz jaka jestem szczęśliwa. Od początku mnie coś do ciebie ciągnęło i…- nie dał mi dokończyć tylko wpił się w moje usta. Tak zachłannie mnie całował, że dziwiłam się, że jeszcze ma czym oddychać. Z tego cudownego przeżycia wyrwał nas strasznie głośny dzwonek do drzwi. Bardzo się wystraszyłam i momentalnie odskoczyliśmy od siebie. Serce aż podskoczyło mi do gardła. Louis ogarnął się i poszedł otworzyć. Ja stałam jak wryta i odtwarzałam co rusz tą cudowną scenę. Pocałował mnie. Pocałował. Dotknęłam ręką moich warg chcąc wrócić do tego uczucia kiedy to zatraciłam się w jego pocałunkach…


_______________________________
19 ! :D
I jak wam się podoba ?
Mnie nawet bardzo.
No i jest pocałunek Louis'a i Lexi :)
Co o tym myślicie ?

Bardzo dziękuje za ponad 1000 wyświetleń i aż 10 komentarzy pod poprzednim rozdziałem :D
Jestem strasznie szczęśliwa :P
Oto jest mój nr gg: 45202208
Jeśli któraś chce może napisać. Chętnie was poznam :D
No to do następnego ! 
:*

7 komentarzy:

  1. Super rozdział....
    Zapraszam do mnie na 22.:)
    www.1d-is-my-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale się rozmarzyłam....
    I weź się tu teraz skup na lekcjach :P :P
    Znów czeka mnie poprawa :P :P
    Świetnie piszesz, tak wiem powtarzam się ,ale to jest takie zarąbiste.
    Pisz szybciutko :D
    Czekam na nexta :D :D
    Domii Styles

    OdpowiedzUsuń
  3. Ahhh...
    Awwwww...
    i jeszcze inne tego typu odgłosy xD
    Boosko !
    Wiesz ile ja na to czekałam ?
    Są razem !! AAAAAAAAAAAAAAA

    Mwahh <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Umarłam *.*
    Ten rozdział jest no nawet nie wiem jak go nazwać.
    Wszystkie twoje rozdziały kocham czytać, ale no ten przebił chyba wszystko.
    I w końcu są razem no i się POCAŁOWALI.
    No jest genialny <3
    Jaki ty masz talent :)
    Błagam cię o następny i to szybko
    Kocham <3
    Mrs.styles

    OdpowiedzUsuń
  5. no w końcu się pocałowali i są razem ;)
    genialny rozdział ;p

    OdpowiedzUsuń
  6. Zgon na miejscu !
    Oni się pocałowali .. Aww *-* A do tego są razem ;) Rozdział genialny :D Kąpiel w dwójkę .. Cudna ;)
    Czekam na nn z niecierpliwościom ;*
    + Zapraszam na milosc-niejedno-ma-imie.blogspot.com
    P.S. KOCHAM TEN BLOOOOOG !!!!!!! :>

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo ciekawy blog, czekam na następny rozdział ! Oczywiście dołączam się do obserwatorów:)
    Zapraszam do mnie http://wiersz-milosc-dla-was.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń