Kilka razy budziłam się w nocy. Nie wiedziałam co ze sobą
zrobić. Momentami miałam nudności i kilka godzin spędziłam w łazience. Po
wyjściu z niej usłyszałam jak ktoś wychodzi z pokoju. Powolnym krokiem zrobiłam
to samo i podążałam na dół. W oczy rzuciły mi się bujne loki. No tak, Harry.
Chyba mnie nie usłyszał i zaczął nucić nieznaną mi piosenkę. Kiedy wszedł do
kuchni stanęłam w progu i odchrząknęłam.
- O hej Alex, już wstałaś ?- zrobił zdziwioną minę i po
chwili namysłu dodał:- Jak mi wiadomo miałaś się zbytnio nie ruszać.
- Źle się czuje i wymiotowałam, chyba mi coś zaszkodziło. No
miałam jak najmniej się ruszać ale ja nie potrafię tak.- oznajmiłam uśmiechając
się do brata.
- Mhm, rozumiem ale będę musiał naskarżyć na ciebie
Louis’owi a on nie będzie zadowolony.- na mojej twarzy zawidniał rumieniec.
- Właśnie miałam się pytać, dlaczego Louis się mną zajmuje a
nie ty, drogi braciszku ?
- No bo widzisz mieszkając z samymi chłopakami i mając tak
piękną dziewczynę przy sobie wszyscy chcieli się tobą zajmować. Uznaliśmy, że
zagramy w bardzo uczciwą grę, czyli papier, kamień, nożyce. Wyobraź sobie, że
marchewka wygrał. Cieszył się jak małe dziecko.- nie mogłam uwierzyć w to co
słyszę, ale z jednej strony wszyscy chcieli mi pomóc. Z zamyślenia wyrwał mnie
głos Harry’ego.- Lubisz go prawda ?
- No tak, tak jak każdego innego.
- Nie o to mi chodzi, Al. Podoba ci się prawda ?- spuściłam głowę w dół i lekko się
zarumieniłam. Nie miałam pojęcia, że Harry się dowie.- Wiedziałem! Od razu się
domyśliłem.
- No dobra rozgryzłeś mnie, ale proszę nie mów tego nikomu.
Nie chcę by się dowiedział.
- Skoro tego pragniesz to dobrze, nie powiem mu. Ale z tego
co mi wiadomo on także bardzo cię lubi.- puścił do mnie oczko a ja poczłapałam
do niego powoli i przytuliłam się.
- Nadal cię boli? Tak mi przykro Alex, gdy tylko skończy nam
si urlop przepowiemy coś tym „fankom”.
- Ból nie jest taki zły, ale mam wspaniałych opiekunów, bez
których nie dałabym rady.- w tej chwili w drzwiach kuchni znalazł się Louis.
Spojrzał na mnie wściekłym wzrokiem i przeniósł go na Harry’ego. Zaczęłam się
śmieć nie wiem z czego.
- Louis chciałem ci tylko powiedzieć, że Lexi jest
niegrzeczną dziewczynką i sama zeszła na dół. Chciałem na nią nakrzyczeć, ale
to jest takie urocze stworzątko, że nie dało się.- spojrzałam na Harolda
przymrużonymi oczami, wbiłam mu palec w bok i wyszeptałam „skarżypyta”
widocznie Louis to usłyszał bo zaczął zbliżać się w moją stronę. Dech mi
zaparło kiedy znalazł się tuż przy mnie. Nie wiedziałam dlaczego on tak na mnie
działa. Pochylił się do mojego ucha i wyszeptał tak by Harry nie usłyszał:
- I tak cię ukarzę prędzej czy później za to, że nie
słuchasz.- zrobiłam się czerwona na buzi a moim ciałem wstrząsnęły lekkie
drgawki. Czułam jego oddech, chciałam dotknąć jego idealnych ust ale
natychmiast się oddaliłam od niego. Spojrzałam mu w oczy, które patrzyły na
mnie z troską. Spuściłam wzrok i ruszyłam do lodówki. Wyciągnęłam z niej
nutellę i zrobiłam Niall’owi śniadanie. Szłam ku górze i usłyszałam głos
Harry’ego:
- Dla kogo jest to śniadanie ?
- Dla Niall’a a co ?
- A dlaczego nam nie zrobiłaś ?
- Bo nie zasłużyliście.
- Osz ty, nie daruje ci tych słów.- usłyszałam głos Louis’a.
- No dobra, jak zejdę to zrobię wam śniadanie leniuchy.-
dotarły do mnie ciche śmiechy chłopców. Mimo, że droga do pokoju blondyna
dłużyła mi się niemiłosiernie w końcu do niego doszłam. Usłyszałam trzask drzwi
łazienkowych. Zapukałam i weszłam. Niall spojrzał na mnie zdziwiony i zapytał:
- A to jest dla mnie ?- jego oczy zrobiły się większe gdy
zobaczył na chlebie nutellę.
- Tak, to dla ciebie. Pomyślałam, że zrobię ci śniadanie.
Coś mnie naszło na bycie milszą.
- O, dziękuje. Właśnie jadę dziś z Harry’m do miasta i
myślę, że wejdziemy do sklepu muzycznego. Pomyślałem sobie, że może chciałabyś
własną gitarę.
- Jakbyś był taki miły to mógłbyś mi kupić, później się
rozliczymy.
- Ale nie ma potrzeby, to będzie taki mały prezent ode
mnie.- posłałam mu jeden z moich uśmiechów, podeszłam i przytuliłam się do
niego.
Wyszłam z pokoju i ruszyłam do kuchni. Usłyszałam głośny
śmiech pozostałych czterech chłopców. Stanęłam w progu i patrzyłam się na nich
jak głupia. Harry podszedł do mnie, pocałował w czoło i oznajmił:
- Dzwonił do nas manager i powiedział nam, że natychmiast
mamy do niego pojechać. Wiem, że nie masz najmniejszej ochoty jechać więc
zostaniesz ze swoim wiernym opiekunem w domu. Tylko go nie zdemolujcie, proszę.
- No dobra jakoś z nim wytrzymam.- spojrzałam na niego i
zaczęłam się śmiać.- A teraz jak już obiecałam zrobię dla moich bobasów
śniadanko.- uszczypnęłam Hazzę w policzek a chłopcy zaczęli się śmiać.
Podeszłam do lodówki i wyciągnęłam potrzebne mi składniki: jajka, ser, szynkę,
pomidory, ogórek, sałatę, rzodkiewki. Jajka ugotowałam i włożyłam do
specjalnych pojemników a z pozostałymi produktami zrobiłam dużo kanapek. Po
postawieniu wszystkiego na stole chłopcy zaczęli jeść, ja także. Po chwili
dołączył do nas Niall i ujrzawszy przysmaki na stole i zaczął pożerać
pozostałości. Myślałam, że wystarczą mu te kanapki, które zrobiłam ale się
myliłam.
Nie minęło piętnaście
a Harry z Liam’em, Zayn’em i Niall’em pojechali, zostałam więc sama z brunetem.
Poszliśmy pozmywać naczynia, co chwilę Louis zerkał na mnie, próbowałam to
ignorować ale tym razem się nie udało. Po wykonaniu czynności poszłam się ubrać
bo przez cały czas chodziłam w piżamie. Nie wiedziałam co na siebie założyć.
Przesiedziałam w garderobie dobre dwadzieścia minut w końcu wybrałam krótkie
jeans;owe spodenki i koszulę w kratkę podwijając rękawy za łokieć. Po zejściu
na dół zauważyłam Louis’a, który wpatrywał się w swój telefon. Usiadłam obok
niego, złapałam go za ramię i spytałam:
- Coś się stało ?- zaczęłam się denerwować.
- Eleonor napisała do mnie… Będzie tu za dziesięć minut.
Lexi ja nie wiem co mam robić.- w jego oczach pojawiły się łzy. Poczułam, ze
muszę coś zrobić by się nie załamał.
- Kochasz ją ?
- Przecież wiesz, że nie. Jak mógłbym ją kochać po tym co mi
zrobiła…
- Więc nie zależy ci na niej, okej. Ufasz mi ?
- No pewnie, że tak.
- Mam pomysł.- uśmiechnęłam się na samą tego myśl.
Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Zerwaliśmy się na różne nogi a Louis spojrzał na
mnie błagalnym wzrokiem.- Podejdź do mnie.- i tak też robił.- Zdejmij
koszulkę.- miał zdziwioną minę ale uśmiechnął się do mnie.
- Co chcesz ze mną zrobić ?- widziałam w jego oczach radość.
- Nic, po prostu chcę żeby wyglądało jakby do czegoś między
nami doszło, rozumiesz… Dziewczyny nienawidzą patrzeć jak inna podbija jej
byłego faceta, uwierz mi na słowo, a kiedy nas zobaczy zamuruje ją i odejdzie.-
pokiwał głową i wpatrywał się we mnie. Poczochrałam mu włosy i opuściłam lekko
spodnie tak, że było widać mu gumki od majtek. Wpatrywałam się w niego przez
cały czas on we mnie chyba też, czułam to. Gdy się z nim uporałam zabrałam się
za siebie. Odpięłam kilka guzików koszuli by widać było mi stanik, rozpuściłam
włosy. Zaczerwieniłam się ale kontynuowałam. Rozpięłam guzik spodni, lekko je
opuściłam i byłam gotowa. Louis zmierzył mnie od góry do dołu i poczułam, że
ręce zaczęły mi się pocić. Na szczęście przerwał mu dźwięk dzwonek. Poszlismy
otworzyć i w ostatniej chwili powiedziałam:
- Obejmij mnie w pasie !- otworzyliśmy drzwi. Przed moimi
oczami stanęła wysoka brunetka. Była chuda i ładnie ubrana, czego bardzo jej
zazdrościłam. Zaczęłam obejmować Louis’a i składać delikatne pocałunki na jego
ramieniu. Czułam jak drży. Oczy brunetki utkwiły we mnie a później wzrok
przeniosła na chłopaka.
- Louis chyba musimy pogadać.
- El ale my nie mamy o czym.
- A właśnie, że mamy. Musimy porozmawiać o nas…- głos jej
się załamał.
- Ale nie ma żadnych nas. Jesteś ty i ja. Żyjemy w różnych
światach. Zdradziłaś mnie a to bolało, bardzo. Teraz mam wspaniałą dziewczynę,
która kocha mnie mimo wszystko i potrafi zrozumieć. Ty tego nie potrafiłaś. A teraz
wybacz ale zamierzamy dokończyć to co nam przerwałaś.- uśmiechnął się gniewnie
do Eleonor a ja podarowałam mu buziaka w policzek. Wkurzyło ją to ale zwróciła
się do swojego byłego chłopaka:
- Czy ty z nią… ?
- Może tak, a może nie. Nie powinno cię to interesować,
teraz żegnam. Muszę się zająć moją pięknością.
- Ale ja wciąż cię kocham, Lou.- słyszałam jej załamany głos
kiedy on przychylał drzwi.
- A ja cię już nie.- po całkowitym zamknięciu drzwi Louis
spojrzał przez judasza i nagle oderwał się łapiąc mnie za boki i kręcąc wokół
własnej osi. Śmiałam się w głos a niebieskooki razem ze mną. Kiedy mnie
postawił na ziemię uśmiechnął się, przytulił mocno ale tak bym nie poczuła bólu
i powiedział:
- Dziękuje ci, to był wspaniały pomysł. Widziałem w jej
oczach zazdrość. Boże jakie to było cudowne, ty jesteś cudowna. W końcu się ode
mnie odczepi i zrozumie swój błąd. Nawet nie wiesz jak się cieszę.- spojrzał na
mnie i obdarował buziakiem w policzek. Nadal staliśmy tak jak przyszykowałam
nas do tej „akcji”. Na mojej twarzy pojawiał się coraz większy rumieniec,
którego nie dało się zatrzymać.
- Nie masz mi za co dziękować. Liczy się twoje szczęście, a
z twoich opowiadań wynikało, że ona cię go pozbawiała. Teraz możesz szaleć bo w
całości jesteś wolny.- posłałam mu uśmiech, odwzajemnił go.- A teraz idź się
ubierz bo mnie rozpraszasz.- zaśmiałam się a Louis tylko przygryzł wargę i
powędrował do salonu. Doprowadziłam się do porządku i zaczęłam myśleć nad jego
słowami. Jedne utkwiły mi w głowie: „Jesteś cudowna”. Weszłam do kuchni gdzie
Louis czegoś szukał.
- Pomóc ci ?
- Nie trzeba, szukam tylko tej maści na twój brzuch.-
spojrzałam na blat gdzie ją dostrzegłam. Zachichotałam pod nosem i zapytałam:
- Czy o to ci chodzi ?
- Yyy… no ale jak to ?
- Leżała tutaj ty ślepoto.- uderzyłam go lekko w ramię.
Jestem ciekawa czemu on mi się tak przygląda.
- Podnieś bluzkę.- ukucnął przede mną i czekał na mój ruch.
Nagle spoważniałam, przynajmniej próbowałam i oznajmiłam:
- Przecież mogę sama to zrobić.- w duchu śmiałam się jak
opętana ale na zewnątrz próbowałam utrzymać moje usta w bezruchu.
- Wiem, że możesz ale ja chcę to zrobić. I nie udawaj
poważnej bo niezbyt ci to wychodzi.- wręczyłam mu maść i cicho się roześmiałam.
Z moim brzuchem nie było aż tak źle. Poczułam na mojej skórze delikatny dotyk
Louis’a. Było mi tak przyjemnie aż zamknęłam oczy i odchyliłam głowę do tyłu.
Wiedziałam, że wsmarował już dzienną dawkę ale nie przestawał muskać palcami
mojej skóry. Nagle złożył na nim delikatny pocałunek a ja ocknęłam się z fali
przyjemności. Opuściłam koszulę. Widziałam, że Louis chciał coś powiedzieć ale
zawahał się i przytrzymał język za zębami. Chciałam odejść i usiąść w salonie
żeby pooglądać coś w telewizji ale zatrzymał mnie Louis ściskając za rękę.
- Coś mi się należy.- wiedziałam co ma na myśli. Uśmiechał
się od ucha do ucha a ja zbliżyłam się do niego na niebezpieczną odległość.
Ustałam na palcach pocałowałam w policzek i wyszeptałam do ucha:
- Bardzo dziękuje.- czułam jak jego i moje serce
przyspiesza. Weszłam do salonu i usadowiłam się na końcu sofy opierając głowę
na oparciu. Dołączył do mnie marchewkowy i siedzieliśmy przez chwilę w ciszy.
Wpatrywaliśmy się tak bez końca lecz po chwili mój telefon zadrżał. Dostałam
SMS od loczka o treści: Spotkanie ciągnie się niemiłosiernie, tak mi się nudzi,
że masakra. Nie wyjdziemy stąd do wieczora tyle jest spraw do omówienia co
wiąże się z tym, że nie pojadę z Niall’em na zakupy. Bardzo cię proszę żebyś
wybrała się na nie z Louis’em. Mamy zamiar zrobić dziś ognisko więc myślę, że orientujecie
się co i jak. Zrobiłam zdziwioną minę i spojrzałam na Louis’a, który nie
wiedział o co chodzi.
- Co się dzieje Alex ?- natychmiast znalazł się przy moim
boku.
- Harry napisał, że nie będzie ich aż do wieczoru i kazał
nam jechać na zakupy. Chcą zrobić ognisko ale problem w tym, że ja mam jechać z
TOBĄ, ja nie chcę.- opuściłam głowę i widziałam załamany wyraz twarzy chłopaka.
- Aż tak mnie nie lubisz ?
- A kto ci te bzdury powiedział ? Bardzo cię lubię ale
chodzi mi o te wasze cudowne fanki i fotoreporterów. Nie chcę by znów o tobie
pisali przeze mnie.
- Ale mnie nie obchodzą żadne paparazzi i fanki. Ja tez mam
prawo żyć jak normalny człowiek i umawiać się lub przyjaźnić z kim mam ochotę a
teraz rusz tyłek i jedziemy.- nie wiedziałam, że jest aż taki zdeterminowany.
Uśmiechnęłam się i ruszyłam do drzwi. Po wyjściu na zewnątrz czekałam aż
wyjedzie swoim autem z garażu. Chciałam do niego wejść ale Louis mnie
wyprzedził i otworzył drzwi jak prawdziwy dżentelmen. Nie spodziewałam się tego
po nim. Jechaliśmy nie odzywając się do siebie, z radia leciała cicha muzyka.
Widziałam, że jest zamyślony więc powiedziałam:
- Nie chciałam byś zrozumiał tak moje słowa. Po prostu nie
mogę się przyzwyczaić, że Harry no i oczywiście wy nie możecie wyjść normalnie
bo jesteście sławni. Przepraszam.
- Przecież nic się nie stało, z początku też nie mogłem się
do tego przyzwyczaić ale z czasem jest coraz lepiej. Nie martw się nie jestem
smutny ani nic z tych rzeczy, po prostu zamyśliłem się i tyle.- odwrócił się do
mnie i posłał mi swój zniewalający uśmiech.
- O czym tak rozmyślałeś.- zauważyłam jak na jego twarz
wkradł się rumieniec.
- To nic takiego.- tym razem na mnie nie spojrzał.
Dojechaliśmy do celu. Centrum Londynu, największy zgiełk ludzi jaki
kiedykolwiek widziałam. Wyszliśmy z samochodu. Louis podał mi jakieś okulary i
kazał założyć, on zrobił to samo. Podszedł do mnie i objął mnie ramieniem co
mnie bardzo zdziwiło. Chodziliśmy dwie godziny z jednego do drugiego sklepu.
Myślałam, że nogi mi odpadną. Usiedliśmy przy jednej z najpiękniejszych fontann
jakie widziałam. Tematy do rozmowy nie kończyły się nam. Po skończonych
zakupach wróciliśmy zmęczeni do domu lecz w nim nie zastaliśmy jeszcze
chłopaków. Trochę się martwiłam o nich, nie odzywali się do nas od ostatniego SMS
Harry’ego. Wszystkie zakupy wnieśliśmy do środka. Szczegółowo mogę powiedzieć,
że wniosłam tylko jedną torbę i to najlżejszą bo jak to Pan Opiekun powiedział
nie wolno mi się przesilać. Był naprawdę miły. Zaczęłam coraz bardziej się do
niego przywiązywać. Czułam jak między nami jest jakaś nić, która łączy nasze
dusze i serca. Tak jakbyśmy byli sobie pisani. Mam straszną bujną wyobraźnię
ale zawsze można pomarzyć o tak przystojnym księciu. Rozpakowaliśmy zakupy i
nalałam sobie wody do szklanki. Powoli ją sączyłam i wpatrywałam się pusto w
widok za oknem.
- Na co tak patrzysz ?
- Szczerze to na nic, martwię się o chłopaków. Nie odzywają
się w ogóle.
- Nie musisz się przejmować. Nasz manager jest strasznym
gadułą więc każdy temat będzie ciągnął i ciągnął. Na szczęście nie musiałem
jechać i słuchać jego długiego kazania o naszym postępowaniu.- zaśmiał się
cicho. Nie jedliśmy nic od śniadania więc postanowiłam zrobić nam jakiś ciepły
posiłek. Oczywiście Louis za wszelką cenę chciał mi pomóc. Zgodziłam się żeby tylko
nie słyszeć jego lamentu. Tym razem przygotowałam, przepraszam przygotowaliśmy
zapiekankę ziemniaczaną. Louis jak to Louis wygłupiał się. Wkręciłam się do
jego zabawy i czas przy robieniu obiadu zleciał nam całkiem szybko. Wstawiwszy
do piekarnika nasze dzieło zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu. Jednym
słowem, którym można to ująć to syf. Sprzątaliśmy dosyć szybko by zdążyć przed
zapiekanką. I udało nam się. Po piętnastu minutach sprzątania kuchnia lśniła.
Nagle usłyszeliśmy dźwięk budzika, który nastawiłam. Poczułam wyśmienity
zapach. Po wyciągnięciu jedzenia z piekarnika natychmiast położyłam je na stole
gdzie miejsce zagrzewał już Louis. Zaczęłam się śmiać i nałożyłam mu solidną
porcję.
- Nie uważasz, że stanowimy zgrany duet ?- zapytał brunet z iskierkami
w oczach.
- No jakby pomyśleć to masz racje. Piąteczka.- przybiliśmy
ją i dalej się zajadaliśmy. Niestety ale nic nie zostało dla innych. Ale myślę,
że jak przyjadą to ognisko będzie gotowe. Pozmywałam naczynia. Marchewka
siedział na sofie i przyglądał mi się uważnie.
- Co znowu ?
- Nic, nic chodź rozpalimy już ognisko bo Liam do mnie
napisał, że są już w drodze do domu.
- No nareszcie, chyba się za nimi stęskniłam.- zaśmiałam się
i wzięłam wszystko co będzie mi potrzebne. Wyszliśmy na ogród. Louis na małej
plaży zrobił miejsce na ognisko i zaczął je rozpalać. Ja nie zważając na jego
groźby przytachałam trzy ławki i ustawiłam wokoło ognia. Następną rzeczą jaką
przywlekłam był mały stolik. Na nim poukładałam talerzyki, sztućce, serwetki napoje
i alkohol. Gdy odwróciłam się w stronę domu ujrzałam chłopaków idących w naszą
stronę. Strasznie się ucieszyłam na ich widok. Każdy przytulił mnie i ucałował
na powitanie. Louis udał obrażonego i oznajmił:
- A ze mną się już nie przywitacie, nie ? Tylko wam w głowie
Alex.
- Oj Lou nie przesadzaj, już do ciebie idę.- powiedział Zayn
a wszyscy się na niego rzucili. Zaczęłam się śmiać i nagle Harry do mnie
podszedł.
- Jak się czujesz ?
- Powiem ci, że dobrze. Tęskniłam za wami.- zrobiłam smutną
minkę i wtuliłam się w Hazzę.
- Oj mała ja też, ale nie martw się już wszystko gra. I jak
tam nasz opiekun się sprawował ?
- Wspaniale. Miło spędziliśmy czas, naprawdę.- posłałam mu
uśmiech. Przypomniało mi się z akcja z Eleonor ale o tym nie zamierzałam
opowiadać nikomu. Poszłam do altany gdzie znalazłam patyki idealne by nabić na
nie kiełbaski. Niall zdążył już przynieść dwie gitary. Usiedliśmy wokół ogniska.
Niebo zaczęło z każdej chwili robić się ciemniejsze. Było wspaniale. Zayn
wszystkim polewał no i oczywiście zaczęliśmy smażyć kiełbaski. Robiło się coraz
weselej. Po kilku kolejkach moje ręce kleiły się od alkoholu bo oczywiście
mulat nie umiał normalnie nalać. Ktoś puścił z telefonu piosenki, nie zważając
na to jak się chwialiśmy próbowaliśmy zatańczyć i to stało się bardzo śmieszne.
Wszyscy płakaliśmy nad solówką każdego z nas. Wpadały nam do głowy niesamowite
pomysły. Następnie zaczęliśmy grać z Niall’em. Na początku nie mogliśmy się
zgrać ale udało nam się. Graliśmy melodię i wymyślaliśmy do niej słowa.
Wychodziły takie rymy, że Liam aż pękał ze śmiechu. Pierwszy raz go takiego
widziałam. Zrobiło się całkiem ciemno. Po wypiciu wszystkich butelek nikt nie
potrafił utrzymać się na nogach. Postanowiliśmy spędzić noc na plaży, tak jak
to Zayn powiedział „jak dzikusy”. Na czworakach dotarliśmy do miejsca gdzie się
ułożyliśmy. Kolejność miejsc była następująca: Zayn, Harry, ja, Louis, Liam,
Niall. Patrzyliśmy w gwiazdy, nieziemski widok. Po jakiejś godzinie rozmawiania
zasnęłam przytulona przez Harry’ego i trzymając czyjąś rękę…
Na samym początku chciałam was przeprosić za to, że nie
dodawałam tak długo...
Niestety dopadł mnie brak weny : (
Ten rozdział wydaje mi się jakiś dziwny... Same oceńcie.
Następny przewiduje w piątek lub sobotę.
Dziękuje za to, że czytacie mojego bloga, jestem taka
szczęśliwa, że mam coraz więcej wejść. Mimo, że nie jest ich dużo ale zawsze
coś : )
Do następnego : *
Fajny rozdział... Zapraszam do mnie na 11 i opis domu.;)
OdpowiedzUsuńPowiem ci że masz talent! Opowiadanie jest strasznie ciekawe i wciągające! Czekam na nowy! <3
OdpowiedzUsuńRozdział zajebisty ! <3
OdpowiedzUsuńWiem powtarzam się, ale po przeczytaniu tego moje słownictwo ogranicza się do słów " Super, Boski i Zajebisty"
Pisz szybko ;)
Mwahh <3